Jak się okazuje, bulwersująca sprawa Łukasza Ż. może nie ograniczyć się tylko do wypadku pod wpływem alkoholu, ucieczki z miejsca zdarzenia bez pomocy poszkodowanym i mataczenia. Media donoszą, że 26-latek nie okazuje żadnej skruchy i także po powrocie do Polski z zagranicy wciąż stwarza problemy służbom.
Jak Łukasz Ż. zachowuje się w areszcie?
Dziennikarze Onetu ustalili nieoficjalnie, że już w drodze do aresztu sprawca wypadku na warszawskiej Trasie Łazienkowskiej zaczął sprawiać problemy. – Na początku zachowywał się spokojnie, choć od początku był rozkapryszony, butny i roszczeniowy w stosunku do funkcjonariuszy. Nie stawiał jednak oporu przy wsadzaniu do samochodu. Nie był też agresywny, gdy już w nim siedział – opowiadał jeden z informatorów.
— Kiedy pojawiła się policyjna kamera i operator zaczął go nagrywać, strzelił jeszcze większego focha, zaczął się rzucać i odmawiać wykonywania poleceń. Np. nie chciał ściągnąć kaptura z głowy. „Dopóki będę kręcony, nie zdejmę go” – miał mówić kierowca, który nagrywał swoją szaleńczą jazdę tuż przed wypadkiem.
W Prokuraturze Rejonowej w Śródmieściu Łukasz Ż. odmówił składania wyjaśnień i podania informacji dotyczących źródła swoich zarobków. Przyznał się jedynie do postawionego mu zarzutu, po czym został przetransportowany do aresztu na Białołęce i przebywa tam do tej pory. Trafił do tzw. celi przejściowej i na zasadach ogólnych przebywa w celi wieloosobowej.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Ż. „gwiazdorzy”
— Mężczyzna nie chce się zastosować do panujących w areszcie reguł. Zachowuje się ordynarnie w stosunku do funkcjonariuszy. Nie chodzi o agresję fizyczną, tylko bardziej werbalną. Próbuje gwiazdorzyć, jest wyjątkowo bezczelny i butny – stwierdzał rozmówca Onetu.
– Za swoje zachowanie i sprzeciwianie się panującym w areszcie zasadom ma już dwa wnioski o zastosowanie kary dyscyplinarnej. A to dopiero początek, bo jest w warszawskim areszcie niecały tydzień – zwracał uwagę informator, który nie był przekonany, czy kary w jakikolwiek sposób wpłyną na Łukasza Ż.
– Co prawda konfliktów ze współwięźniami na razie nie ma. Ale można podejrzewać, że jeżeli nie zmieni swego zachowania, to mogą się pojawić. Można też odnieść wrażenie, że jego zachowanie może być taką pokazówką właśnie dla innych więźniów – mówił. Jak dodawał, „refleksja przychodzi często po usłyszeniu wyroku”.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej
W nocy z 14 na 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło do dramatycznych wydarzeń. Na wysokości Torwaru samochód, za kierownicą którego siedział Łukasz Ż. uderzył z ogromną prędkością w auto, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W efekcie zginął 36-letni mężczyzna, a jego żona i dwoje dzieci trafili do szpitala.
Kierowca pojazdu oraz jego znajomi nie przejęli się tym, co się stało. Z relacji świadków wynikało, że nie tylko nie chcieli udzielić pomocy poszkodowanym, ale też 22-letniej partnerce Łukasza Ż. i wręcz odganiali tych, którzy próbowali ratować kobietę.
Czytaj też:
Łukasz Ż. miał dostęp do telefonu w celi? Niemiecki zakład karny komentujeCzytaj też:
Szokujące wyznanie partnerki Łukasza Ż. „Dla nich byłam zwykłym śmieciem”