Nowacka odniosła się do zarzutów w rozmowie z Faktem. – Są kompetencje rządu, są kompetencje Episkopatu. To rząd, to minister edukacji decyduje, jak wygląda godzinowo rozkład zajęć. Natomiast program nauczania to sprawa Kościoła – zaznaczyła.
Obowiązkowy przedmiot w miejsce wychowania do życia w rodzinie
Edukacja zdrowotna, w przeciwieństwie do wychowania do życia w rodzinie, ma być przedmiotem obowiązkowym. Projekt rozporządzenia MEN, który zakłada jej wprowadzenie, został niedawno skierowany do konsultacji społecznych. W uzasadnieniu ministerstwo podkreśliło, że celem przedmiotu jest rozwijanie umiejętności i wiedzy, które pozwolą uczniom rozpoznać potrzeby zdrowotne swoje i otoczenia, a także podejmować działania profilaktyczne i lecznicze.
Konferencja Episkopatu Polski wyraziła sprzeciw wobec planowanych zmian. Według biskupów edukacja zdrowotna narusza konstytucyjne prawo rodziców do decydowania o wychowaniu seksualnym swoich dzieci. Choć Kościół popiera włączenie niektórych zagadnień, takich jak bezpieczeństwo w internecie czy ochrona wizerunku dzieci, nie akceptuje elementów związanych z edukacją seksualną, które uważa za deprawujące.
„Ta jedna godzina”
Ministra edukacji narodowej odniosła się do zarzutów biskupów, podkreślając konieczność rozdziału kompetencji. – Ja bym chciała, żeby każdy zajmował się swoimi sprawami, tematami, obszarami. Tak jak ja nie zaglądam w podstawę programową katechezy, tak namawiałabym, żeby wszystkie inne ciała, instytucje i organizacje też zajmowały się tym, co wynika z ich kompetencji. Prowadzę dialog z Kościołem w ramach uszczuplenia religii w szkołach. Czyli ta jedna godzina. I o tym rozmawiajmy – mówiła.
Nowacka poinformowała, że konsultacje w sprawie projektu potrwają do końca grudnia. Podkreśliła, że „na razie czekają na ostatnie dokumenty”.
Zaznaczyła też, że rząd i Kościół rozmawiają w atmosferze wzajemnego szacunku i zrozumienia. Barbara Nowacka skwitowała mówiąc, że godzinowy plan zajęć to decyzja rządu, natomiast treść katechezy pozostaje w gestii Kościoła.
Czytaj też:
MEN chce zaostrzyć przepisy. Uczniów może czekać rewolucjaCzytaj też:
KEP stanowczo o nowym przedmiocie szkolnym. „Nie można zaakceptować deprawujących zapisów”