Śledczy nie zdecydowali się jednak na ujawnienie ich tożsamości oraz motywów działania. Jak poinformowała niemiecka prokuratura, informacje te są przedmiotem trwającego śledztwa.
„Jest to sukces, którego nie można było od początku oczekiwać” – poinformował niemiecki prokurator generalny Jen Rommel. Zapytany o to, czy za zamachem stali ukraińscy agenci, Rommel odpowiedział wymijająco. „Doszło do poważnego ataku na dostawy energii do naszego kraju, który miał na celu destabilizację gospodarki i społeczeństwa, niezależnie od jakichkolwiek porozumień politycznych”.
Tymczasem na początku października pojawiły się informacje sugerujące, że w zamach zaangażowani byli trzej Ukraińcy, którzy mieli związki z kijowską szkołą nurkowania. Głównym podejrzanym miał być Wołodymyr S., który w lipcu 2023 roku opuścił Polskę i uciekł na Ukrainę.
„Wall Street Journal”: CIA miało zablokować dywersję
Amerykański „Wall Street Journal” donosił również, że cała operacja miała być przygotowywana przez grupę ukraińskich oficerów i biznesmenów, a plan zyskał wstępną akceptację prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Ostatecznie jednak miała interweniować CIA, która nakazała przerwanie operacji. Rozkazu nie wykonał były dowódca ukraińskich sił zbrojnych, gen. Walerij Załużny.
Załużny, który został ambasadorem Ukrainy w Wielkiej Brytanii, zaprzeczył, jakoby był świadomy takiej operacji, twierdząc, że ukraińska armia nie była upoważniona do przeprowadzania misji zagranicznych.
Warto zauważyć, że Niemcy, choć zidentyfikowały kilku podejrzanych, nie wskazały na żadnego konkretnego państwowego zleceniodawcę ataku. Oficjalnie Ukraina wielokrotnie zaprzeczała jakiejkolwiek roli w wysadzeniu gazociągu.
Niejasna rola Polski
Niemieckie śledztwo wykazało, że w przygotowaniach do zamachu brała udział grupa sześciu osób, które miały używać łodzi do przemieszczania sprzętu nurkowego i przeprowadzania działań sabotażowych. W tym kontekście pojawiły się także spekulacje na temat możliwego wsparcia, jakiego miała udzielać Polska, zwłaszcza w odniesieniu do transportu sprzętu przez polski port.
Pytanie o to, kto faktycznie zlecił atak, pozostaje jednak otwarte. Niemieccy śledczy wskazują, że może to być grupa operacyjna, która działała na własną rękę, a nie państwowe służby wywiadowcze Ukrainy czy Rosji. Z kolei publiczne spekulacje na temat ukraińskiego zaangażowania wciąż budzą kontrowersje, szczególnie w kontekście napięć politycznych i wpływu tego śledztwa na relacje międzynarodowe.
Czytaj też:
Awaria na dnie Bałtyku. Nie można wykluczyć rosyjskiego sabotażuCzytaj też:
TurkStream otwarty. Gazociąg zwiększy wpływy Turcji w regionie