Karol Nawrocki narzucił mordercze tempo od początku tej kampanii, wydaje się, że wszędzie go pełno, a co więcej – nabiera politycznego luzu. Być może rzeczywiście – jak pisaliśmy niedawno w Niedyskrecjach parlamentarnych – jego sztab postanowił zmęczyć fizycznie głównego rywala Nawrockiego czyli Rafała Trzaskowskiego, który podobno ma gorszą kondycję od prezesa IPN. A być może chodzi tylko o to, że słaba rozpoznawalność kandydata popieranego przez PiS i jego niewielkie obycie polityczne zmusza do aktywności, bo tylko w ten sposób można przebić się do świadomości Polaków.
Pewne jest, że kampania – nie tylko Nawrockiego – ruszyła z przytupem, choć oficjalnie zacznie się dopiero w połowie stycznia.
Niebezpieczne związki Nawrockiego
Przed nominacją PiS dla Nawrockiego, w obozie partii rządzących można było usłyszeć, że prezes IPN nie powinien być kandydatem na prezydenta, bo media liberalno-lewicowe zechcą zamilczeć tę kandydaturę. Że tylko Przemysław Czarnek jako kontrowersyjny polityk, z dużym bagażem i skłonnością do wypowiadania szokujących opinii, ma szansę przykuć uwagę mediów głównego nurtu.
Jak się okazało, wystarczył jeden anonimowy raport o podejrzanych znajomościach Nawrockiego z ludźmi z trójmiejskiego półświatka, by od tygodnia opinia publiczna była epatowana tekstami, wystąpieniami i konferencjami prasowymi na ten temat.
Gdyby tego raportu nie było, to PiS powinno go wymyślić, żeby zbudować rozpoznawalność popieranego przez siebie kandydata. Słaba rozpoznawalność jest bowiem największym problemem Nawrockiego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.