Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Myślę, że na pewno w przypadku ciężkiej choroby dziecka włącza się „tryb zadaniowy”, bo jest leczenie, szukanie możliwości na świecie, podejmowanie wielu prób znalezienia ratunku, ale z drugiej strony jest cała kaskada najtrudniejszych emocji… Stwarzałaś sobie wentyl bezpieczeństwa, żeby być w gotowości non stop, 24 godziny na dobę?
Anita Demianowicz: 24 godziny na dobę byłam w pełnej gotowości, w tych ostatnich miesiącach bardziej, bo sytuacja robiła się coraz trudniejsza, stan mojego synka był coraz cięższy.
Na początku było szukanie, co mu dolega, diagnoza, bieganie od lekarza do lekarza, właściwie cały czas na wysokich obrotach.
Ja w ogóle jestem zadaniowcem. Zawsze robiłam listy zadań do wykonania. Wtedy też funkcjonowałam zadaniami, jak był dzień bez rehabilitacji, to ja się źle czułam.
Wiem, że należy odpoczywać i dziecku też się należy odpoczynek, ale czułam, że czegoś nie robię, a my „nie mamy czasu do stracenia”, bo mamy ten czas, zgodnie z tym, co mówili lekarze, bardzo ograniczony. Więc było działanie na bardzo wysokich obrotach.
I tak naprawdę kiedy pożegnaliśmy naszego synka, właściwie to się nie zmieniło. Dzisiaj też robię listy zadań, bo to mnie utrzymują na powierzchni.
Mojego synka nie ma z nami od dwóch miesięcy, a ja właściwie nie miałam jednego dnia, żeby odpocząć, bo... Bo czuję, że muszę działać żeby po prostu jakoś przetrwać.
Często te zadania pozwalały mi też na to, żeby tych emocji nie było, bo jak jest działanie, jest akcja, to nie ma specjalnie czasu, żeby się zastanawiać, co będzie.
Te myśli o tym, że moje dziecko umrze… One były, od czasu do czasu gdzieś tam się dobijały, ale staraliśmy się je odsuwać, bo nikt nie chce o tym myśleć. Nie chcieliśmy też siąść – od momentu diagnozy do odejścia naszego dziecka minęło 10 miesięcy – i po prostu płakać, i czekać na śmierć?
Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.
Zobacz fragment odcinka:
Podcast został zrealizowany we współpracy ze Studiem Plac.
Niech padnie nazwa tej choroby.
To jest jeden z rodzajów leukodystrofii, choroba Krabbego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.