Historia sięga maja 2024 roku. Dwaj policjanci z Inowrocławia otrzymali wówczas wezwanie na interwencję do jednego z mieszkań. Gdy weszli do środka, dostrzegli mężczyznę, który dosłownie słaniał się na nogach. Przemysław D. i Radosław P. założyli 27-latkowi kajdanki, po czym przeprowadzili go do innego pokoju i sześciokrotnie porazili taserem.
Doszło do tego, mimo że mężczyzna w ogóle nie stawiał oporu. Na nagraniu z interwencji, do którego dotarło Polsat News widać, że wił się z bólu i dawał wyraźne sygnały, że podporządkuje się poleceniom policjantów.
Michał Sylwestruk zmarł po interwencji policji
W sporządzonej przez biegłego opinii zaznaczono, że Przemysław D. kilkukrotnie raził Michała Sylwestruka paralizatorem, pomimo tego, że ten leżał spokojnie. – Policjant nie ma prawa użyć tasera wobec osoby skutej kajdankami. To jest zakaz bezwzględny i nie ma odstępstwa od tego zakazu – podkreśliła w rozmowie z Polsat News Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
W pewnej chwili 27-latek na skutek kolejnych porażeń taserem, zaczął się zachowywać agresywnie i kopać w powietrze. W trakcie składania zeznań policjanci stwierdzili, że poczuli się zagrożeni. Biegły tłumaczył jednak, że każdy ma prawo się bronić a rażenie paralizatorem mogło wprowadzić mężczyznę w stan lęku i to on mógł mieć poczucie, że jego życie jest zagrożone.
Inowrocław. Skandaliczna interwencja policji
Na nagraniach z kamerek umieszczonych na mundurach funkcjonariuszy widać, że Radosław P. kilkukrotnie skopał 27-latka. Mężczyzna kompletnie zalał się krwią, jednak policjanci nie ustawali w agresji i zaczęli dusić Michała Sylwestruka, który miał coraz poważniejsze problemy z oddychaniem.
Następnie Przemysław D. postanowił wezwać pogotowie. Funkcjonariusz zapewniał, że zrobił to natychmiast po wejściu do mieszkania, jednak nagrania z kamer pokazują, że zadzwonił dopiero po 12 minutach. Ostatecznie 27-latek trafił do szpitala. Mimo wysiłków lekarzy, jego życia nie udało się uratować. Mężczyzna zmarł kilka godzin później.
Zmarł po interwencji policji. Funkcjonariusze odpierają zarzuty
Tymczasem – jak podaje Polsat News – policjanci odpierają zarzuty o nadużycie uprawnień i nie przyznają się do winy. W sporządzonej przez nich notatce napisali m.in. że obawiali się o własne życie, ponieważ 27-latek był agresywny. Dodali, że w jego mieszkaniu mieli rzekomo znaleźć ostrą amunicję.
Tłumaczyli, że użyli tasera, ponieważ Michał Sylwestruk miał być bardzo agresywny. Wspomniany przez funkcjonariusza nabój faktycznie został znaleziony jednak dopiero po 40 minutach od rozpoczęcia interwencji, kiedy Michał Sylwestruk był reanimowany.
Obaj funkcjonariusze zostali zwolnieni z pracy. Prokuratura postawiła im zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie jednak podjęto decyzję o zmianie kwalifikacji.
– Prokuratura zakwalifikowała zachowanie jako umyślne przekroczenie uprawnień służbowych. Umyślne znęcanie się, ze szczególnym okrucieństwem, nad osobą prawnie pozbawioną wolności. Następstwo zachowań policjantów jest zakwalifikowane jako nieumyślne spowodowanie śmierci – tłumaczyła dziennikarzom Polsat News prokurator Agnieszka Adamska-Okońska dodając, że za czyn ten grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Czytaj też:
Przemycał narkotyki, uciekał przed więzieniem. Dopadli go „łowcy głów”Czytaj też:
Tragiczna śmierć 32-letniego burmistrza. Obok leżało ciało jego ojca