Magdalena Frindt, „Wprost”: Mijają cztery miesiące od czasu, kiedy przez południowo-zachodnią część Polski przeszła powódź. Miasta podnoszą się po katastrofie, ale co dzieje się z ludzką psychiką? Ile czasu potrzeba, by się otrząsnąć?
Dr Magdalena Skotnicka-Chaberek, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna: Każda sytuacja zagrażająca ludzkiemu życiu może u różnych osób wywołać inne reakcje na stres. Większość przeżywa bardzo silne emocje – lęk, niepewność, przerażenie, czasami złość, najczęściej ogromny smutek. Ich pojawienie się to reakcja adaptacyjna do nowej sytuacji.
I chociaż w ciągu kolejnych miesięcy występują nowe problemy, które trzeba rozwiązywać, to intensywność konkretnych emocji – wywołanych przez samą powódź – powinna się obniżać. Ale czasami tak się nie dzieje.
Jest grupa osób, u których wraz z upływem czasu objawy wcale nie znikają. Co więcej, mogą przybierać na sile.
Jak to się objawia?
U osób, które zostały dotknięte przez skutki przejścia żywiołu, może włączyć się mechanizm unikania rozmów, konkretnych ludzi czy miejsc, w których doszło do tragedii. Może pojawiać się wzburzenie i niepokój, kiedy tylko delikatnie zacznie padać deszcz.
Mogą przypominać się konkretne chwile, kiedy woda zaczęła wdzierać się do mieszkania, czy kiedy przychodziły niepokojące wiadomości o zagrożeniu powodziowym. Takie natrętnie powracające wspomnienia są określane jako flashbacki.
U osób z zespołem stresu pourazowego organizm jest stale zmobilizowany do walki lub ucieczki. Małe, drobne bodźce wyzwalają często nadmiarowe reakcje. Te osoby wzdrygają się, mogą podskakiwać z przerażenia. Pojawia się przeświadczenie, że nieuchronnie czeka je ponowna tragedia.
Kiedy takie objawy powinny zaniepokoić?
Na samym początku, kiedy takie zachowanie jest bezpośrednią reakcją na konkretną sytuację, te wszystkie objawy są czymś naturalnym. Ale jeżeli zaczynają utrzymywać się powyżej trzech-czterech miesięcy, to zwykle mówimy o poważnych kłopotach.
To jest najwyższy czas na pójście do specjalisty, który ma doświadczenie w prowadzeniu psychoterapii osób dotkniętych traumą, ponieważ najprawdopodobniej mogą to być objawy przewlekłego zespołu stresu pourazowego.
To zaburzenie nie jest żadną słabością. Jego objawy mają różne podłoże, zawsze jednak pojawia się po zdarzeniu zagrażającym zdrowiu i życiu nas samych i bliskich nam ludzi. Czasami bywa mylone z depresją albo utrzymującym się obniżonym nastrojem w przebiegu adaptacji do sytuacji. Jesteśmy w newralgicznym momencie. Trzeba być uważnym na drugiego człowieka, o którym w codziennej gonitwie trochę zapominamy. Warto zwrócić uwagę, czy ktoś obok nas nie potrzebuje pomocy, a wstydzi się swoich objawów albo myśli, że musi cierpieć i nie ma nadziei, że wróci do pełni zdrowia.
Trudno stopniować cierpienie, ale dla kogo ta sytuacja może być najtrudniejsza? Kto jest tak wrażliwą jednostką, że bez odpowiedniej pomocy, będzie miał najbardziej wyboistą drogę, żeby pokonać problemy?
Najnowsze cyfrowe wydanie tygodnika Wprost dostępne będzie w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.