Jednak, jak podkreślają członkowie nieformalnego kolektywu „Przyjaźń”, na historycznym osiedlu mieszkają nie tylko studenci, lecz także rodziny z dziećmi i osoby starsze. Sytuacja zaogniła się szczególnie w grudniu tego roku. Mieszkańcy rozpoczęli wówczas protest przeciwko – jak to określają – „dzikim eksmisjom”. W demonstracji zorganizowanej w połowie grudnia padły hasła „Koniec eksmisji, Trzaskowski do dymisji”, zarzucające władzom Warszawy działanie na granicy prawa.
Mieszkańcy: Stołeczny ratusz urządza dzikie eksmisje
Z jednej strony aktywiści wskazują, że urzędnicy wraz z policją mieli dokonywać wyrzucania ludzi z pustostanów bez uzyskania wyroków sądowych, co – ich zdaniem – stanowi obejście przepisów Kodeksu postępowania cywilnego.
Według relacji Jacka Kowalskiego z kolektywu „Przyjaźń”, cytowanego przez Onet „urzędnicy przychodzili z policją i np. babcię, dziadka i czwórkę nieletnich dzieci wyrzucili z domu”. Kowalski zauważa, że formalną drogą do usunięcia osób zajmujących lokal bez tytułu prawnego powinna być ścieżka sądowa, a nie natychmiastowe „wypraszanie” z udziałem funkcjonariuszy.
Ratusz: Interweniujemy w przypadku włamań
Stanowisko ratusza w tej sprawie jest diametralnie odmienne. Zastępczyni rzeczniczki prasowej urzędu m.st. Warszawy, Marzena Gawkowska, podkreśla w przytoczonych przez Onet wypowiedziach, że na osiedlu Przyjaźń „nie została przeprowadzona ani jedna eksmisja”, a jedynie interwencje związane z „włamaniami do pustostanów”.
Urząd zarzuca grupie mieszkańców organizowanie siłowego zajmowania budynków, często w sposób – jak twierdzą urzędnicy – agresywny, wymagający interwencji policji. W opinii ratusza trudno więc mówić o eksmisjach lokatorów, a jedynie o działaniach podejmowanych w odpowiedzi na nielegalne wtargnięcia do opuszczonych domków.
Radca prawny wyjaśnia
W sporze głos zabrał również radca prawny mec. Radosław Chrząstek, który w rozmowie z Onetem jednoznacznie stwierdził, że działanie miasta można traktować jako „obejście przepisów prawa cywilnego i dokonywanie nieuprawnionych eksmisji”. Z prawnego punktu widzenia, nawet osoba zajmująca lokal bez tytułu prawnego (np. pustostan) z chwilą „wejścia w posiadanie” nabywa określone uprawnienia wobec właściciela.
Oczywiście, nie oznacza to automatycznego prawa do zajmowanego lokalu, ale w większości przypadków to sąd ma rozstrzygać, czy dana osoba powinna zostać eksmitowana, czy też przysługuje jej inne zabezpieczenie. Chrząstek uważa, że próby ominięcia procedury sądowej mogą być interpretowane jako nielegalna praktyka.
Członkowie kolektywu „Przyjaźń” zarzucają prezydentowi miasta, Rafałowi Trzaskowskiemu, dążenie do jak najszybszego „oczyszczenia” terenu z obecnych lokatorów, nie proponując im realnych alternatyw. Z kolei urząd utrzymuje, że wszelkie działania wynikają z konieczności zarządzania miejskim mieniem w sposób zgodny z prawem – a wszelkie przypadki „pozostawania w pustostanach” bez umów miałyby być niczym innym niż bezprawnym przejęciem lokali.
Na dziś, według dostępnych informacji, strony pozostają przy swoich stanowiskach. Urzędnicy deklarują „zero tolerancji” wobec nielegalnych działań, a aktywiści i część lokatorów zapowiadają kolejne protesty, domagając się respektowania ochrony praw lokatorów. Potencjalne rozwiązanie sporu może przynieść dopiero sądowa weryfikacja, czy i na ile władze miasta faktycznie dokonywały czynności uznawanych za „dzikie eksmisje”.
Czytaj też:
Ksiądz z Warszawy otworzył kawiarnię, w której płaci się „co łaska”. Wcześniej robił imprezy pod mostemCzytaj też:
Parafia chce odzyskać atrakcyjne grunty. Kilkaset osób może stracić dach nad głową