Sprawa zyskała rozgłos po czwartkowej rezygnacji generała dywizji Artura Kępczyńskiego, dotychczasowego szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych.
W piątek zastępca prokuratora okręgowego ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, płk Bartosz Okoniewski, poinformował PAP, że od sierpnia ubiegłego roku Dział ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin-Niebuszewo prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jak przekazał prokurator, w związku z zaginięciem min zarzuty postawiono czterem osobom – trzem żołnierzom ze składu materiałowego w Mostach (Zachodniopomorskie) i jednemu żołnierzowi z Hajnówki (Podlaskie). Dotyczą one niewłaściwego nadzoru nad mieniem wojskowym w postaci min.
Płk Okoniewski wyjaśnił, że dwóch podejrzanych to oficerowie, a pozostali to podoficerowie. Część z nich przyznała się do winy, pozostali zaprzeczają zarzutom. Wszyscy podejrzani są czynnymi wojskowymi.
Zaginięcie min przeciwczołgowych: Prokurator ujawnia szczegóły
Prokurator wyjaśnił, że chodzi o 240 min zapakowanych w kilku skrzyniach, które zostały już odnalezione. Zaznaczył jednocześnie, że w chwili ujawnienia braków praktycznie było już wiadomo, gdzie miny się znajdują.
Jak podał, jednostka wojskowa w Hajnówce zleciła PKP Cargo przewiezienie min do składu materiałowego w pobliżu Goleniowa (Zachodniopomorskie). – Podczas przyjmowania tego transportu niewłaściwie zliczono to mienie i część transportu została w wagonie. Dopiero po pewnym czasie zorientowano się, że nie wszystko zostało przyjęte – wyjaśnił.
Pytany o stan śledztwa, płk Okoniewski wskazał, że postępowanie wciąż trwa, a prokuratura gromadzi kolejne dowody.
Zagubione miny. Od jednostki wojskowej do magazynu IKEA
Według portalu Onet, w Mostach transport rozładowano w pośpiechu, by uniknąć dodatkowych opłat dla PKP za dłuższy postój. Rozładunkiem zajmowali się wojskowi bez odpowiednich kwalifikacji w zakresie obsługi materiałów wybuchowych.
W zamieszaniu wagon z minami wyruszył w trasę po Polsce, przemierzając kolejne miasta: Goleniów, Szczecin, Poznań, Warszawę, Białystok i Czeremchę na Podlasiu, pozostając cały czas bez jakiejkolwiek ochrony. Ostatecznie miny trafiły do magazynu IKEA.
Czytaj też:
Kosiniak-Kamysz tłumaczy nagłą dymisję w polskiej armii. „Uważam, że można było zrobić więcej”Czytaj też:
Pijany żołnierz z bronią. Gen. Różański o sytuacji na granicy