Adam określa sam siebie jako „łowcę randkujących księży”. Mężczyzna, który pragnie zachować anonimowość, prowadzi w sieci rozmowy z duchownymi, których chce przyłapać na łamaniu celibatu. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” opowiadał, że zdecydował się na prowadzenie takiej działalności, ponieważ przed laty mocno poruszyła go historia z udziałem jego brata.
– Był ministrantem. Pewnego dnia wszedłem do zakrystii i zobaczyłem, jak ksiądz się do niego dobiera. Na szczęście do niczego nie doszło, ale nie chcę nawet myśleć co mogło się stać, gdybym się nie pojawił – komentował.
„Poluje” na randkujących księży. Ujawnił, jak działają
Zapytany, dlaczego aż tak bardzo rażą go księża umawiający się na randki, jeśli dzieje się to z osobami dorosłymi i za obopólną zgodą, tłumaczył, że jako aktywnemu uczestnikowi życia Kościoła jest mu trudno zaakceptować takie zachowania. – Przysięgali Bogu, a robią takie rzeczy. Korzystają z rozluźnienia obyczajów i ignorują nakaz celibatu. Skoro wymagają przestrzegania norm religijnych przez wierzących, powinni też tego samego wymagać od siebie. Nie przekonują mnie podwójne standardy – opowiadał.
Na łamach „Gazety Wyborczej” mężczyzna opowiadał, że księży łamiących celibat namierza za pomocą specjalnych aplikacji. W ten sposób ujawnił nazwisko duchownego z diecezji świdnickiej, który umówił się z nim na randkę. W związku z jego doniesieniami bp Marek Mendyk odwołał księdza z probostwa.
Biskup odwołała proboszcza. Taka postawa nie jest normą
Nie wszystkim jednak spodobała się działalność Adama. Część wiernych stanęła w obronie odwołanego proboszcza. – Ludzie go bronią i mówią, że niczego złego nie zrobił, ale to nieprawda. Księża mówią ludziom, jak mają żyć a sami robią coś zupełnie innego – tłumaczył.
Łowca księży zwrócił jednak uwagę na zachowanie biskupa. – Widziałem, jak ta sytuacja go dotknęła. Gdy zobaczył dowody, wiedział, że nie kłamię. Wezwał księdza do siebie i dzień po naszym spotkaniu odwołał go z parafii. Podszedł do sprawy profesjonalnie – podkreślił.
Jak się okazuje, taka postawa nie jest normą. Gdy Adam zasygnalizował biskupowi wrocławskiemu, że w jednym z kościołów służy duchowny, który umawia się na randki, kapłana przeniesiono do innego kościoła, jednak wkrótce wrócił do poprzedniej parafii.
– Trzeba mieć świadomość, co robią księża. Oczywiście nie wszyscy, ale wielu. Gdy Jan Paweł II był papieżem, zamiatano sprawy pedofilii w Kościele pod dywan. A dziś one wychodzą i odbijają się na tych, którzy nie mierzyli się z nimi – podsumował Adam w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czytaj też:
Skandaliczne słowa proboszcza na spotkaniu z Nawrockim. „Jakim cudem on jest księdzem?”Czytaj też:
Szczere wyznanie znanego księdza o Owsiaku. „Uważałem Jerzego za oszołoma”