Zmarła Aleksandra Wiederek. „Gdybyś mnie zapytała, czy boję się śmierci…”

Zmarła Aleksandra Wiederek. „Gdybyś mnie zapytała, czy boję się śmierci…”

Ola Wiederek-Barańska
Ola Wiederek-Barańska Źródło: Katarzyna Gębska
Uczyła nas jak cieszyć się z każdego promienia słońca, cieszyć się z małych rzeczy, nawet tych najmniejszych, pokazywała jak być wdzięcznym za każdy dzień… – napisali w mediach społecznościowych najbliżsi Aleksandry Wiederek, informując 15 lutego o jej śmierci. Ola przez wiele lat dawała nam wszystkim lekcję, że pacjent z chorobą onkologiczną „nie jest statystyką”, że powinniśmy mówić o raku jak o chorobie przewlekłej, że można pięknie żyć, nawet żyjąc z rakiem.

Aleksandra Wiederek na łamach „Wprost” wiele razy opowiadała swoją historię, mówiła o tym, jak usłyszała, że ma złośliwego raka piersi, w czwartym stadium, a rokowania są fatalne.

– Czułam, że na jednych barkach dźwigam siebie, swoją rodzinę i dziecko, które miało wtedy 8 miesięcy – mówiła.

Zwracała też uwagę na fakt, że rak nie jest „zarezerwowany” dla ludzi dojrzałych.

– Gdy zachorowałam, miałam 29 lat. Często od personelu medycznego słyszałam zdanie: „Co ty, dziecko, tu robisz”. To było przykre. Wokół choroby onkologicznej krąży wiele stereotypów. Przeciętny Kowalski nadal kojarzy raka z osobą starszą, palącą, niedbającą o swoje zdrowie. A ja zawsze prowadziłam higieniczny tryb życia. Irytuje mnie też opieszałość służby zdrowia. Gdyby nie moja determinacja i intuicja, moja choroba zostałaby zdiagnozowana dużo później – podkreślała w rozmowie z „Wprost”.

– Dla mnie momentem zwrotnym były przerzuty. Od razu miałam przerzuty do wątroby i po roku leczenia, mimo wszystko, pojawiły się przerzuty do płuc. I wtedy nastąpił taki prawdziwy moment zwrotny w mojej sytuacji, w mojej historii, w moim myśleniu, że ja muszę po prostu robić wszystko, co w mojej mocy, żeby ten pociąg nadal został pociągiem TLK, a nie zrobiło się z niego Pendolino. Czyli żeby tę chorobę po prostu zastopować – mówiła w podcaście „Wprost”.

Bo Ola chętnie spotykała się i z dziennikarzami, pacjentkami i pacjentami, w miarę swoich możliwości brała udział w konferencjach, odebrała nawet nagrodę ShEO przyznawaną przez „Wprost”, a stojąc na scenie wzruszyła nas mówiąc:

– Życie jest naprawdę niesamowite, bo jednego dnia można spędzić cały dzień w szpitalu i czekać na decyzję, czy będzie chemia, a drugiego pięknie się szykować i malować na galę. I taką osobą jestem ja – taka mała duszyczka (…). Lekarze dawali mi jakieś 5 proc. szans na to, że przeżyje kolejne 3-4 lata, a to było 8 lat temu.

Supermoc Oli polegała właśnie na tym, ze przedstawiając swoją pacjencka perspektywę, stała się dla wielu kobiet „onkosiostrą”, punktem odniesienia, nadzieją i światłem. To ona uczyła nas, także dziennikarzy, jak o raku rozmawiać, to ona walczyła ze stereotypami, które wciąż nie ułatwiają funkcjonowania osobom z rakiem.

Czytaj też:
Od lekarzy słyszy „nie wiemy, co z panią zrobić”. Sama wyznaje: „Nienawidzę cię głupi raku”

– Cały czas się zdarza, że ktoś powie „będzie dobrze”, „nie martw się, musisz być silna”. To „musisz być silna” jest chyba najtrudniejsze, bo mam czasami naprawdę gorszy moment i to, czego w danej chwili pragnę, to właśnie nie być silną – mówiła w czerwcu 2024 roku w podcaście „Wprost Przeciwnie”.

Ale wyznała wtedy też:

– Gdybyś dzisiaj mnie zapytała, czy boję się śmierci, opowiedziałabym, że w tym momencie nie boję się, ale co będzie, kiedy będę w takim stanie, że będę czuła, że to się zbliża? Zupełnie inaczej będę się zachowywała. Jestem cały czas w leczeniu. To leczenie nie skończy się, tzn. skończy się, ale wtedy ja też się skończę. Z perspektywy osoby zdrowej można by powiedzieć, „o rety”, że to trwa cały czas. Ja też mam czasami takie myśli, ale podchodzę do tego na zasadzie: „Dobra, jak działa, to niech jak najdłużej działa, bo mogę cały czas żyć”. A to życie jest różne. Są chwile gorsze, znacznie gorsze, bardzo złe, ale przychodzą też momenty znacznie lepsze i tego się trzymam. Często nawet używam takiej metafory, że jestem ultramaratończykiem, który nie wie, kiedy metę zobaczy. (…) Ja tego ataku szczytowego może nigdy nie doświadczę. A atakiem szczytowym nazywam wyzdrowienie, czyli całkowite odstawienie leków i życie po prostu, takie fajne, normalne.

„Ola jest ikoną zmiany myślenia o raku oraz postrzegania pacjentów w trakcie leczenia paliatywnego. Jej droga była zawiła i kręta, mimo wszystko uważam, że jest dowodem na postęp medycyny. Ta rewolucja onkologiczna wciąż trwa. Jestem bardziej niż pewna, że Ola nie chciałaby naszych łez. Pewnie gdzieś tam z góry się do nas uśmiecha i mówi: 'Żyjcie do końca życia'” – tak na Instagramie Aleksandrę Wiederek pożegnała Adrianna Sobol, psychoonkolożka i psychoterapeutka.

Czytaj też:
„Wydawało mi się, że nowotwór rośnie z godziny na godzinę”. Ola żyje wbrew diagnozie
Czytaj też:
Relacja z gali ShEO Awards 2024. „Wprost” nagrodził kobiety

Źródło: Wprost