Z informacji gazety wynika, że płk Martin Schuitzer, dowódca 4. grupy bojowej w Afganistanie, takie zapewnienie złożył zaraz po tragicznym zdarzeniu. "Powiedział nam, że jeśli trzeba, przyjedzie do Polski" - mówi "Rz" jeden z żołnierzy z Afganistanu, kolega zatrzymanych komandosów.
Płk Schuitzer stwierdził tak kilka dni po zatrzymaniu żołnierzy. Mjr Dariusz Kacperczyk, rzecznik dowództwa operacyjnego misji MON, to potwierdza: "Tak, słyszałem o takim zapewnieniu. Nie wiemy jednak, jak to wygląda od strony formalnej. To sprawa prokuratury. My nie jesteśmy stroną i nam nikt nie musi takiej deklaracji składać" - mówi.
4. grupę bojową tworzą polscy i amerykańscy żołnierze. W pewnym sensie płk Schuitzer jest również przełożonym zatrzymanych komandosów. Na pewno wie dużo o wydarzeniach z sierpnia. Dowódca zadeklarował przekazanie wszystkich potrzebnych w śledztwie dokumentów, które mogłyby wyjaśnić, co tak naprawdę stało się w Afganistanie 16 sierpnia. Chodzi głównie o zapisy satelitarne - czytamy w gazecie.
Według rodzin żołnierzy przyjazd amerykańskiego dowódcy blokuje poznańska prokuratura wojskowa. Adwokaci zatrzymanych nie wykluczają, że złożą wniosek o przesłuchanie przedstawicieli armii USA. "Choć na razie nie można mówić o jakichkolwiek wnioskach, bo nie widzieliśmy akt sprawy. Czekamy, aż prokuratura je nam udostępni" - wyjaśnia mecenas Tomasz Krzyżanowski.
Prokuratura w Poznaniu zaprzecza, by brała pod uwagę wezwanie na świadka amerykańskiego dowódcę. "Nikt z amerykańskiego dowództwa w Afganistanie nie przyjedzie do Poznania, aby składać zeznania w tej sprawie" - mówi Karol Frankowski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.
Dlaczego prokuratura nie chce przesłuchać przełożonego podejrzanych o zabójstwo żołnierzy? - dopytuje "Rzeczpospolita". "Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia" - ucina prok. Frankowski.
pap, ss