Wyrok jest nieprawomocny.
Wassermann zapowiedział apelację. "Prawnik nie komentuje wyroków sądowych. Jeśli się z nimi nie zgadza to zaskarża je do wyższej instancji. Trzeba poczekać na uzasadnienie sądu, żeby zrozumieć motywy tego orzeczenia" - poinformował Wassermann w przesłanym PAP oświadczeniu. "Jest jednak złym standardem, jeśli sąd zamyka powodowi usta i odrzuca wszystkie jego wnioski dowodowe. Czy słusznie rozstrzygnie Sąd Apelacyjny" - zaznaczył.
Poszło o rozsyłane 17 stycznia 2006 r. do mediów oświadczenie Wassermanna, odnoszące się do ówczesnych doniesień "GW". Pisała ona wtedy, że Wassermann miał "kompletować informacje" o osobach publicznych, których nazwiska pojawiały się w doniesieniach o aferach z ostatnich lat - interesował się informacjami o podsłuchiwaniu ich przez służby i billingach ich rozmów. Według Wassermanna, te doniesienia miały go zdyskredytować jako ministra odpowiedzialnego za służby specjalne.
"Tak dzieje się od kilku miesięcy, to jest ciąg wydarzeń w sytuacji, w której ja staram się robić swoje. Przecież tu nie ma żadnego zarzutu, który byłby prawdziwy i pokazywał moją niekompetencję" - mówił wtedy PAP. "Swoista gra +Gazety Wyborczej+ jest elementem zaciętej wojny, którą toczy ona w celu ochrony układu ludzi władzy, biznesu, mafii i służb specjalnych" - napisał Wassermann w oświadczeniu dla mediów i za to pozwała go Agora.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że słowa te były nieprawdziwe i podważają dobre imię Agory oraz wiarygodność i renomę wydawanej przez nią "Gazety Wyborczej". Nakazał Wassermannowi opublikowanie na swój koszt przeprosin w GW i w serwisie PAP. Zobowiązał też do wpłacenia 15 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Niewidomymi w Laskach oraz zwrot Agorze 4,5 tys zł kosztów sądowych.
Sąd podkreślił, że to pozwany w procesie cywilnym ma obowiązek udowodnić prawdziwość swych słów, albo to, że nie działał bezprawnie - czyli np. w obronie interesu społecznego. "Pozwany Wassermann temu nie podołał" - stwierdził sąd, uznając rację Agory.
Po wyroku pełnomocnik spółki mec. Piotr Rogowski podkreślił, że to czwarta sprawa wygrana przez Agorę z politykami dawnej koalicji rządzącej, którzy w podobny sposób zaliczali Agorę do "układu". Wcześniej wygrali z Jackiem Kurskim i Antonim Macierewiczem (PiS) oraz Romanem Giertychem (LPR).
"Żaden z nich - choć tak chętnie szermowali pojęciem +układ+, tym sztandarowym słowem IV RP - nie udowodnił swych słów. To jakieś symboliczne rozliczenie ich pomysłów" - dodał prawnik przypominając, że na proces czeka jeszcze sprawa z powództwa Agory przeciw b. premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który niedawno mówił o związkach Gazety Wyborczej z "oligarchią". "Pozostaje mieć nadzieję, że i tu sprawiedliwość zatriumfuje i te brednie zostaną odwołane" - powiedział Rogowski.
Pełnomocnik Wassermanna mec. Maciej Burda zapowiedział natomiast apelację. "Nie tylko dziennikarze, ale także politycy mają prawo do ostrych wypowiedzi. Mamy nadzieję, że Sąd Apelacyjny w Warszawie podzieli to nasze stanowisko" - powiedział prawnik. Dodał, że wyrok popierający to twierdzenie zapadł niedawno w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu i że będzie się na niego powoływał.ab, pap