Paulina Socha-Jakubowska: W internecie pokazałaś zdjęcia z takiego momentu w swoim życiu, kiedy ważyłaś…?
Agnieszka Turowska-Dołowy: 42 kilo.
Ile masz wzrostu?
1,80 m.
To była anoreksja.
Tak. To była anoreksja.
Kiedy zdałaś sobie sprawę, albo twoje otoczenie zdało sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak?
Miałam dużo szczęścia w nieszczęściu, bo osobą która zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak, był mój agent. Byłam modelką, współpracowałam z jedną z agencji modelek z Wrocławia i miałam lecieć na kontrakt do Paryża, na Fashion Week. Ale agent jak zobaczył moje zdjęcia, zobaczył wymiary, zobaczył ile ważę, stwierdził:
„Turowska, ty nigdzie nie lecisz, ty lecisz teraz do lekarza, do szpitala bo musisz wrócić do zdrowia”.
Miałam to szczęście, że trafiłam na inteligentnego, dbającego, fajnego agenta, bo dużo innych agencji mogłoby wykorzystać młodą, tak skrajnie wychudzoną dziewczynę, żeby po prostu „trzepać kasę”.
Oglądanie programu i czytanie całości treści w dniu premiery nowych odcinków dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników korzystających z „WPROST PREMIUM”.
Odcinek dostępny jest w ramach promocji:
(…) Miałaś wewnętrzną presję, że musisz sięgać do jakichś kanonów, ideałów?
Nie do końca chodziło tutaj o „chudość”, bo ja byłam chuda „całe życie”. Zanim zachorowałam moja masa zawsze była poniżej normy.
Z czego to (choroba – red.) wynikało? Myślę, że bardziej ze smutku niż z chęci bycia chudą. Ale jak się potem przekroczy barierę, kiedy masa jest na tyle niska… I pojawia się gratyfikacja, bo pojawiają się propozycje modelingowe, pojawia się wizja kariery...
To w momencie, w którym się odstaje od społeczeństwa, człowiek się tego chwyta.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.