Tajna akcja policji. Chodzi o anonim, który trafił na biurko Macierewicza

Tajna akcja policji. Chodzi o anonim, który trafił na biurko Macierewicza

Dodano: 
Policyjny lizak, zdjęcie ilustracyjne
Policyjny lizak, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / FotoDax
Na biurko Mateusza Morawieckiego, a potem ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza trafiło pismo, w którym w złym świetle przedstawiono jednego z wysokich rangą żandarmów. Zdecydowano się znaleźć osobę, która stała za anonimem.

We wrześniu 2016 r. policjanci zatrzymali do kontroli trzeźwości samochód prowadzony przez kobietę. Okazało się jednak, że była to jedynie przykrywka. Funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Policji zabezpieczyli ustnik i wysyłali go do laboratorium. Wszystko po to, aby porównać DNA z tym, które zostało zabezpieczone na kopercie z anonimem. Korespondencja trafiła najpierw na biurko Mateusza Morawieckiego, a potem ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza – opisuje Interia.

W piśmie przedstawiono w złym świetle jednego z wysokich rangą żandarmów. Na podstawie bilingów wytypowano osobę, która miała wysłać list. Nieformalnymi kanałami poproszono o pomoc krakowskie BSWP. Były funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych Policji ujawnił, że trafiały do nich materiały dotyczące osób, które nie były zatrudnione w policji, tylko w innych służbach.

Były funkcjonariusz dostał polecenie wykonania czynności niezgodnej z prawem. „Było mi wstyd”

– Kiedy się zorientowałem, o co chodzi, było mi wstyd i zrozumiałem, że dostałem polecenie wykonania czynności niezgodnej z przepisami i prawem. Ostatecznie złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – opowiada pan Tomasz. W sprawie zgodzili zeznawać policjanci, ale nigdy nie zostali przesłuchani. W prokuraturze było kierownictwo BSWP. Ostatecznie uznano, że nie doszło do złamania prawa. Po tym zniszczono dokumentację z inwigilowania funkcjonariuszki innej służby.

W zawiadomieniu wskazano, że działaniami funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Policji kierował podinsp. Krzysztof Luty, od kilkunastu tygodni pełniący obowiązki zastępcy komendanta BSWP, wówczas zastępca naczelnika Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Krakowie. Podinsp. Luty ma też odpowiadać za „polowanie” na policjanta w marcu 2024 r. Aktualnie prokuratura sprawdza, czy nie doszło do przekroczenia uprawień przez funkcjonariuszy BSWP.

Były funkcjonariusz zwolniony dyscyplinarnie. Praca jako ratownik medyczny „ujmą dla policji”

Pan Tomasz został zwolniony dyscyplinarnie ze służby. Poszło o to, że w czasie wolnym pracował jako ratownik medyczny. Uznano, że to „ujma dla policji”. – Chcieli się mnie pozbyć jako niewygodnego świadka – ocenił były funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych Policji.

Czytaj też:
Polskie służby bezpieczeństwa idą śladami Chin i Rosji. Ustawa otwiera drogę do odrodzenia „bezpieki”?
Czytaj też:
Kremlowskie media wykorzystały słowa polskiego dziennikarza. Chodzi o porównanie Rosji do hitlerowskich Niemiec

Źródło: Interia