Pani Magda w rozmowie z RMF FM opisała wypadek swojego dziecka. – To był zupełny przypadek. Byliśmy tuż nad Bulwarem Nadmorskim – opowiadała. Jak mówiła dalej, w niedzielę Podczas zabawy w niedzielę 16 marca około 15:30 smycz psa zawinęła się wokół kostki jej dziecka. 10-latek przewrócił się i mocno uderzył głową w utwardzoną kamieniami ścieżkę.
Dziecko miało uraz głowy. Na SOR go nie przyjęto
Początkowo dziecko tylko płakało, jednak kilkanaście minut później zaczęło pytać mamy,dlaczego boli je kostka. – Zapytałam go: „Czy ty pamiętasz, co się wydarzyło, że upadłeś?”. Wtedy powiedział mi, że zupełnie nie pamięta tego, co się stało. To był taki pierwszy sygnał, że rzeczywiście powinniśmy skorzystać z pomocy lekarza, żeby ktoś zajrzał, czy na pewno wszystko jest w porządku – tłumaczyła pani Magda.
Pomocy kobieta szukała w Gdyni, na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Szpitala Miejskiego im. Św. Wincentego a Paulo, który należy do spółki Szpitale Pomorskie. Jak podkreślała, w kolejce nie było żadnych innych dzieci, liczyła więc na sprawne działanie medyków.
– Wyszedł do nas pracownik szpitala i powiedział: „Dobrze, że jesteście, natomiast my nie udzielimy wam pomocy, bo nie ma kto tej pomocy udzielić” – relacjonowała dalej kobieta. – Jak to jest możliwe, że jesteśmy w szpitalu w dużym mieście i nie ma kto zająć się dzieckiem, które doznało urazu głowy? – pytała.
Gdynia. Matka szukała szpitala dla dziecka
Od pielęgniarki dowiedziała się, że może albo czekać, albo jechać z synem do innej wskazanej placówki. Ewentualnie może poczekać na karetkę, która zawiezie jej dziecko do Wejherowa. Gdy spytała, ile może czekać, usłyszała, że pacjentów jest dużo i nie wiadomo. Nie dowiedziała się też, czy faktycznie od razu otrzyma pomoc w innym miejscu.
– Podjęłam decyzję, że jedziemy do Gdańska, skoro tam możemy uzyskać pomoc – mówiła dziennikarzom. – Tym bardziej absurdalne jest to, że to rodzic musi podjąć taką decyzję. Rodzic, który jest w szoku, który jest w stresie, który nie wie, co się dzieje z jego dzieckiem. W moim przypadku szczęście polegało na tym, że dziecko było przytomne, tylko zaczynało mieć niepokojące objawy – mówiła.
W samochodzie te objawy zaczęły się nasilać. Dziecko zaczęło mieć nudności, przysypiało. Kobieta zadzwoniła na numer alarmowy. Operator zaproponował wysłanie karetki, a jako alternatywę wskazał szpital im. M. Kopernika, należący do spółki Copernicus Podmiot Leczniczy. To tam kobieta z dzieckiem znalazła wreszcie pomoc.
– Dlaczego w sytuacji, kiedy mamy duży szpital w dużym mieście, nie ma tam informacji, gdzie uzyskać pomoc? Dlaczego nie ma lekarza dyżurującego w niedzielę po południu, kiedy też zdarzają się wypadki? Nie jesteśmy w stanie tego uniknąć. Dlaczego nie ma lekarza, który zajmie się dzieckiem w szpitalu, który kilka lat temu otworzył zupełnie nowy SOR? – oburzała się matka.
Szpitale Pomorskie, NFZ i Rzecznik Praw Pacjenta komentują
Dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji spółki Szpitale Pomorskie Małgorzata Pisarewicz postanowiła odpowiedzieć na pytania zadane przez RMF FM. Potwierdziła, że opisana przez panią Magdę sytuacja miała miejsce. Dodała, że kobieta została poinformowana, iż na SOR tego dnia nie było chirurga dziecięcego.
– Poinformowaliśmy również, że jest taka możliwość, żeby zamówić karetkę i przewieźć dziecko do szpitala w Wejherowie, gdzie całodobowo działa oddział chirurgii dziecięcej, i tam jest pewność tego, że taki specjalista tam jest. Mama odmówiła, podziękowała i oddaliła się – wyjaśniała.
– Czasem zdarzają się takie sytuacje ze względu na bardzo małą liczbę lekarzy z zakresu chirurgii dziecięcej. Są sytuacje losowe, gdzie tego chirurga dziecięcego po prostu nie ma. Ubolewamy nad tym i możemy mamę przeprosić – mówiła dalej.
– Mamy teraz nowego ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. On w tej chwili przygląda się też organizacji w tym SOR. Mamy nadzieję, że to także poprawi jakość przyjmowania pacjentów – dodawała.
Pomorski Oddział Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia również skomentował opisywane tutaj zdarzenie. „W przypadku braku obsady personelu medycznego o kwalifikacjach zgodnych z powyższym rozporządzeniem na oddziałach ratunkowych zastosowanie mają zapisy Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 8 września 2015 r. w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, dotyczące kar umownych z tytułu nieprawidłowej realizacji umowy” – tłumaczyła Monika Kierat, rzecznik prasowy Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.
Do sprawy odniósł się również Rzecznik Praw Pacjenta. Zapowiedział, że będzie badał ten przypadek. – Jeżeli lekarz SOR odmawia udzielenia świadczenia zdrowotnego, należy poprosić o rozmowę z kierownikiem SOR. Każdy szpital powinien zapewnić kompleksową opiekę, dlatego uraz pacjenta powinien być co najmniej zabezpieczony – mówił.
Czytaj też:
Dramat w Dębicy. Agresywny pacjent dusił ratownika. „Chwycił go za szyję”Czytaj też:
Przepełnione domy dziecka. Kuratorzy bezradni. „Wpychamy małoletniego z policją”