Krystyna Romanowska: Czyją twarz mają „Ziemie Odzyskane” w pani książce? Urzędnika Polskiego Urzędu Repatriacyjnego, młodej kobiety z dziećmi siedzącej na rozłożonej w wagonie węglowym kołdrze, szabrownika, staruszka z rodziną z Kresów, a może żołnierza armii Wojska Polskiego?
Karolina Ćwiek-Rogalska: Myślę, że nie ma jednej twarzy. W książce chodziło mi o pokazanie polifonii i wielości perspektyw. Gdybym miała to zwizualizować, byłby to portret zbiorowy:
Może taki, z którego kogoś odcinamy, bo go nie lubimy, kogoś doklejamy, bo powinien tam być. Z tyłu byłaby urzędowa pieczątka, zdjęcie byłoby opisane ołówkiem, ale części napisu nie dałoby się odszyfrować. Na portrecie byłyby postaci, których imion nigdy już nie poznamy, bo nikt ich już nie pamięta. Z kolei inne przyciągałyby wzrok od razu, miałyby wąsy czy okulary. I jeszcze dodatkowo, takie zdjęcie mogłoby być wklejone do dawnego niemieckiego albumu. To dopełniałoby jego historii.
A duchy? We wstępie napisała pani, że historię „Ziem Odzyskanych” zaludniają duchy. „Te, które pozostały tu po poprzednich, niemieckich mieszkańcach, te, które nowi mieszkańcy przywieźli ze sobą i wreszcie te, które narodziły się już na miejscu”. Czuje się pani „tropicielką duchów”?
Tropicielka duchów „Ziem Odzyskanych”? Rzeczywiście, tak jest. Choć nie szukam duchów w sensie dosłownym, to zajmuję się tymi, które nawiedzają przestrzeń symbolicznie – w opowieściach, ale też duchami jako materialnymi śladami po poprzednich mieszkańcach, znajdowanymi w ruinach, na zapomnianych cmentarzach czy w przedmiotach znalezionych na strychu. To duchy przeszłości, często niemieckiej, która została przemilczana lub pomijano ją, ale wciąż wraca, czasem niespodziewanie. Więc, jeśli tropieniem duchów nazwiemy badanie tego, co nieoczywiste, co przesuwa się między historią a pamięcią, między mitem a codziennością – to tak, jestem taką tropicielką. Przypomina mi się historia snu pewnej kobiety spod Koszalina, która w latach 60-tych rozmawiała z naukowcami z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Opowiadała im, że od kiedy przyjechała na te ziemie, co noc śni się jej ta sama postać. Jest to dawny właściciel, mężczyzna w cylindrze, który co noc przychodzi obejrzeć swoje gospodarstwo, z którego musiał wyjechać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.