Poinformował też, że polecił wyjaśnić dlaczego informacje, które początkowo otrzymał o liczbie osób znajdujących się na pokładzie rozbitego w środę samolotu CASA, różnią się od ostatecznych danych.
Minister obrony i dowódca Sił Powietrznych, gen. Andrzej Błasik spotkali się w piątek z pilotami i obsługą naziemną 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego i 8. Bazy Lotniczej w Krakowie-Balicach, gdzie stacjonują samoloty CASA.
Zdaniem Klicha to "bardzo niefortunny, w tym wypadku dramatyczny, zbieg różnych okoliczności" spowodował, że doszło do tragedii. "Warunki atmosferyczne, które były wówczas na lotnisku w Mirosławcu pozwalały na lądowanie takiego samolotu, choć rzeczywiście pułap chmur był bardzo niski, ale na poziomie 90 m, a zatem 10 metrów powyżej obowiązującej minimalnej normy" - powiedział. Dodał, że CASA ma system antyoblodzeniowy, który - jak wyjaśnił gen. Błasik - w takich warunkach pogodowych jest włączony.
Gen. Błasik powiedział, że w dniu katastrofy w Mirosławcu nie działał system naprowadzający ILS, który pomaga przy lądowaniu w złej widoczności, ponieważ nie został on jeszcze dopuszczony do eksploatacji na tym lotnisku. Zdaniem generała nie był on jednak niezbędny, bo "załoga, która wykonywała lot była przygotowana do lądowania na tym lotnisku przy warunkach takich, jakie tam panowały". Dodał, że zarówno przy pierwszym jak i drugim podejściu do lądowania załoga skorzystała z systemu tzw. precyzyjnego podejścia.
Szef Sił Powietrznych odniósł się też do doniesień o meldunku pilota, iż ten słabo widzi pas startowy. Generał powiedział, że oświetlenie lotniska było włączone, kiedy samolot po raz pierwszy podchodził do lądowania, ale "nie na 100 proc". Jak wyjaśnił, standardowo oświetlenie w nocy jest ustawione na 50-60 proc. maksymalnej jasności, żeby zbyt jasne światła nie przeszkadzały pilotowi. Natomiast, jeśli pilot zgłosi taką potrzebę intensywność świecenia jest zwiększana.
Do czasu ustaleń przyczyn katastrofy gen. Błasik nie chciał mówić o warunkach ubezpieczenia i gwarancji, na jakiej były samoloty. "Musimy poczekać na wyniki prac komisji" - powiedział. "Zapisów w tej kwestii (gwarancji - PAP) w tej chwili nie znam. Jeżeli będzie to przyczyna techniczna, będziemy wnikać w zapisy" - dodał.
Minister Klich, poinformował, że inna CASA zakupiona w zeszłym roku przez dłuższy czas będzie wyłączona z eksploatacji, bo musi przejść bardzo dokładne badania techniczne. Minister dodał, że w czwartek do jego sekretariatu zadzwonili przedstawiciele hiszpańskiego producenta tych maszyn, ale polecił telefony te kierować do szefa Komisji Badania Wypadków Lotniczych płk. Zbigniewa Drozdowskiego, który "jako jedyny jest władany prowadzić rozmowy z Hiszpanami".
Szef MON pytany, czy zostaną zmienione procedury tak, by jednym samolotem nie mogli podróżować wysocy rangą dowódcy, poinformował, że zanim podjęte zostaną jakiekolwiek decyzje, musi zostać wyjaśnione dlaczego informacje, które początkowo otrzymał o liczbie osób znajdujących się na pokładzie rozbitego samolotu, różniły się od ostatecznych danych.
"Wczoraj poleciłem wyjaśnienie tej sprawy, dlaczego uzyskałam wieczorem inną informację o liczbie osób na pokładzie, a ostatecznie liczba ta była wyższa" - powiedział Klich.
Początkowo szef MON miał dane, i takie przekazywał, że na pokładzie CASY było 18 osób - 4 członków załogi i 14 pasażerów. Ostatecznie okazało się, że w samolocie znajdowało się 20 osób.
Minister ponowił w piątek apel o powstrzymanie się od spekulacji na temat przyczyn katastrofy. Zapewnił, że jest w stałym kontakcie z komisją i z prokuraturą prowadzącą postępowanie w tej sprawie. "Jeżeli byśmy w tej chwili zbyt dużo powiedzieli na temat aktualnego stanu naszej wiedzy, to mogłoby to wywołać niepotrzebne domysły lub podejrzenia" - powiedział.
Zapewnił, że sprawa katastrofy "nie będzie zamiatania pod dywan", a przyczyny tragedii zostaną wyjaśnione, bo Polska nie może sobie pozwolić na to "aby były jakiekolwiek wątpliwości i niejasności". Minister zapowiedział, że wyniki dochodzenia zostaną przekazane opinii publicznej.
Szef MON ponownie zapewnił, że rodziny żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie samolotu w Mirosławcu, otrzymają pomoc finansową. "Po rozważeniu indywidualnej sytuacji każdej z rodzin tych, którzy zginęli rozważę możliwość skorzystania np. z uprawnienia, które mi przysługuje, aby pozostawić ich w kwaterze służbowej nawet, jeżeli nie spełniają oni ustawowych warunków" - mówił Klich.
Dodał, że otrzymał informacje o jednym takim przypadku z Krakowa. Minister podziękował psychologom i duchownym, którzy zaopiekowali się rodzinami ofiar.
Poinformował też, że identyfikacja ciał ofiar katastrofy jest trudna i dlatego, przynajmniej w niektórych przypadkach, z pogrzebami trzeba będzie poczekać na jej ostateczne zakończenie.ab, pap