Jego zdaniem, wiąże się to z zapowiadaną nominacją Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu.
"Mamy tutaj do czynienia z próbą mianowania na tę kluczową zupełnie pozycję - w momencie gdy są prowadzone rozmowy o przyszłości Polski na arenie międzynarodowej, rozmowy z Rosją - człowieka, który odegrał złowrogą rolę w roku 1992, właśnie w próbie uzależniania Polski na dziesięciolecia od Rosji" - powiedział Macierewicz we wtorek w radiowych "Sygnałach Dnia".
Jak dodał, chodzi o rolę "jaką pan Ananicz odegrał w próbie przejęcie dawnych baz sowieckich przez spółki rosyjskie, czego domagała się Moskwa i na co chciał pójść obóz belwederski, na co chciał pójść wówczas Wałęsa".
"Rolę taką decydującą odgrywał wówczas szef departamentu Europy (w MSZ) pan Andrzej Ananicz. To on, jak opisuje pani Strzelczyk w swojej bardzo interesującej monografii na ten temat, miał doprowadzić do parafowania niekorzystnej dla Polski umowy 15 maja 1992 r., która oddawała dawne bazy rosyjskie w ręce spółek rosyjskich" - powiedział Macierewicz.
Według niego, Jackowi Cichockiemu - który został sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera odpowiedzialnym za kwestie bezpieczeństwa i służb - "uważanemu za bardzo zdolnego młodego analityka" powierzono jednak "stanowisko, które nie ma żadnego realnego wpływu na służby specjalne".
"Tymczasem osobie, która ma za sobą bardzo dwuznaczną i negatywną dla Polski rolę w stosunkach z Rosją, panu Ananiczowi, powierzono realne narzędzie jakim jest wywiad cywilny" - dodał.
Zdaniem Macierewicza, to najlepiej pokazuje politykę premiera Donalda Tuska, w której - według niego - "dominuje PR nad wszystkim, gdzie reklama, propaganda ma zasłaniać rzeczywisty kierunek działania".
"Nominacja, jeśli do niej ostatecznie dojdzie - bo to ciągle jest zdaje się propozycja niezrealizowana w pełni - jeśli dojdzie do objęcia wywiadu przez pana Ananicza, to jest to sygnał powtórzenia tamtych wydarzeń z 1992 r. To bardzo zły sygnał" - powiedział b. szef komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych.
Macierewicz był we wtorek pytany również o sprawę doniesienia szefa SKW Grzegorza Reszki o podejrzeniu przestępstwa uniemożliwienia SKW kontroli komisji weryfikacyjnej WSI co do przestrzegania w niej przepisów o ochronie informacji niejawnych.
Macierewicz stwierdził, że z SKW "wyciekają i są interpretowane przez gazety po prostu nieprawdziwe, fałszywe informacje jakoby zginęła jakaś część raportu, jakoby pan premier Jan Olszewski (szef komisji weryfikacyjnej) nie chciał wpuścić jakiejś kontroli".
"To wszystko jest po prostu nieprawda. Prawdą jest jedno - pan Grzegorz Reszka, jak przekazały media, wystąpił do prokuratury z oskarżeniem wobec pana premiera Olszewskiego. Ja sobie nie wyobrażam, żeby tak brutalne działanie mogło mieć miejsce bez wiedzy i decyzji pana Tuska" - stwierdził Macierewicz.
Jak dodał, premier Tusk zapowiadał, że sam przeprowadzi rozmowę z Olszewskim, ale zaczął z nim rozmawiać "przy pomocy prokuratury".
Macierewicz uważa, że "to są rzeczywiste intencje i rzeczywisty sposób rozmawiania pana Tuska z organem, którego celem i zadaniem jest dokończenie weryfikacji WSI".
"Dlaczego? Dlatego, że w tym aparacie, który obecnie rządzi, tak istotną rolę odgrywają ludzie po dawnym WSI, że to oni pociągają często sznurki z tyłu za plecami pana Tuska i za plecami ministrów, których widzimy publicznie" - powiedział Macierewicz.
pap, ss