Były koordynator ds. służb specjalnych podkreślił podczas konferencji prasowej w Sejmie, że ostatnie publikacje prasowe na temat Bondaryka dowiodły, iż zasadne były pytania prezydenta w sprawie obecnego szefa ABW. Według Wassermanna, w przypadku Bondaryka jest konflikt interesów między tym, co robił w przeszłości, a jego obecnymi obowiązkami.
Wassermann nawiązał do ubiegłotygodniowej konferencji premiera Donalda Tuska zorganizowanej w związku z nominacją Jacka Cichockiego, który odpowiada w Kancelarii Premiera za służby. Szef rządu zapowiedział wtedy, że "kończy się czas konferencji prasowych", a służby "mają pracować w pełnej dyskrecji".
"Kogo dziś pytać jaka jest koncepcja służb specjalnych w Polsce, kogo dziś pytać jak będzie wyglądała kontrola działania tych służb, kogo dzisiaj pytać dlaczego są łamane podstawowe standardy prawne przy decyzjach podejmowanych w służbach?" - pytał we wtorek Wassermann.
Poseł dodał, że Bondaryk został powołany na szefa ABW z "rażącym naruszeniem prawa". Dodał, że mówi to w oparciu o opinię profesora konstytucjonalisty, którą dysponuje PiS. Chodzi o powołanie szefów ABW i SWW, zanim prezydent wyraził opinię na ich temat.
Wassermann podkreślił, że w związku z ostatnimi publikacjami prasowymi na temat Bondaryka "widać jak zasadne były pytania pana prezydenta, widać jak duże wątpliwości istnieją co do konfliktu interesów między tym, co robił pan Bondaryk w przeszłości, a tym, czym ma się zajmować teraz".
Lech Kaczyński chcąc zaopiniować kandydaturę Krzysztofa Bondaryka na szefa ABW, pytał premiera m.in. o "niebezpieczeństwo" postawienia Bondarykowi zarzutów w sprawie wycieku tajnych danych z Ery GSM, o związki Bondaryka z Zygmuntem Solorzem i sprawę rzekomego przejęcia przez Bondaryka katalogu SB "Hiacynt" (zawierającego m.in. dane o preferencjach seksualnych).
"Rzeczpospolita" napisała w poniedziałek, że brat Krzysztofa Bondaryka, współwłaściciel spółki Sandra, jest zamieszany w sprawę z połowy lat 90. przemytu 700 kilogramów złota z Belgii na Białoruś i do Obwodu Kaliningradzkiego, co - według informatorów gazety - nie byłoby możliwe bez wsparcia służb specjalnych, a - jak przypomina autor tekstu - Krzysztof Bondaryk stał wtedy na czele delegatury UOP w Białymstoku. Szef ABW pozwał "Rzeczpospolitą" za ten artykuł.
Z kolei w niedzielę w internetowym wydaniu "Newsweek" podał, że wkrótce po tym, jak szefem ABW został Bondaryk, oficera prowadzącego duże śledztwo w sprawie interesów Zygmunta Solorza odsunięto od sprawy. "Newsweek" podkreślił, że przed nominacją do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Bondaryk przez kilka lat pracował w firmach związanych z Solorzem.
Wassermann podkreślił, że w 1996 roku podjęto decyzję o wyłączeniu z MSW Urzędu Ochrony Państwa. Według niego, obecnie PO zmierza do włączenia ABW do resortu spraw wewnętrznych i utworzenia funkcji "superszefa" służb, którym miałby zostać właśnie Bondaryk.
Poseł zarzucił Bondarykowi, że "przez osobistą interwencję w Senacie spowodował przesunięcie środków budżetowych - w kwocie ponad 15 mln zł - z budżetu już uchwalonego dla wszystkich służb: wojskowych, Agencji Wywiadu i CBA" na wynagrodzenia w ABW. W ten sposób - według Wassermanna - Bondaryk "spowodował odebranie wynagrodzeń innym służbom".
Według Wassermana, intencja uczynienia Bondaryka "superszefem" służb jest prawdopodobna i pozwala zrozumieć "dlaczego premier z takim uporem nie chce ani funkcji ministra-koordynatora (służb specjalnych), ani nie chce wyznaczyć sekretarza stanu, który miałby odpowiednie umocowanie i kompetencje".
W ocenie posła, mamy do czynienia z "igraniem z bezpieczeństwem", a premier "nie jest zdolny panować nad tak złożoną i skomplikowaną materią jaką są służby".
Zaznaczył, że PO zarzuca szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu przynależność do PiS (Kamiński obecnie nie jest już członkiem PiS), ale zapomina przy tym, że Bondaryk - jak mówił - zasiadał m.in. w Radzie Krajowej PO.
Wassermann pytał też, "co takiego jest w oświadczeniu majątkowym Bondaryka, że nie chce on się zgodzić na jego upublicznienie". Dodał, że "może tam jest odpowiedź na istotne pytania".
Rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka w odpowiedzi na apel Wassermanna podkreśliła w rozmowie z PAP, że Bondaryk został powołany zgodnie z prawem. Jak dodała, odpowiedzi na pytania prezydenta w sprawie Bondaryka zostały wysłane do prezydenta i upublicznione na stronie Kancelarii Premiera.ab, pap