Według stenogramu, Ćwiąkalski zastrzegł, że danych co do czynności operacyjno-rozpoznawczych innych służb niż policja nie może przedstawić nawet na tajnych obradach Sejmu, bo wymaga to "specjalnej decyzji" szefów ABW, CBA i innych służb.
Ze stenogramu wynika, że znaczna cześć wystąpienia ministra była poświęcona znanym ogólnie regulacjom prawnym nt. czynności operacyjnych służb specjalnych. Minister dodał, że toczą się dwa tajne śledztwa związane z ewentualnym naruszeniem tych przepisów, w tym - z zawiadomienia ABW. "Jeśli te informacje się potwierdzą zgodnie z opinią szefa ABW, będziemy mieli do czynienia z popełnieniem przestępstwa nie mówiąc już o naruszeniu praw człowieka" - zakończył minister, co sala przyjęła "długą salwą śmiechu".
Tego się właśnie obawiałem: że przy 460 osobach utrzymanie tajemnicy będzie fikcją - powiedział Ćwiąkalski. Dodał, że skonsultuje się z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim w całej sprawie. Nie chciał przesądzać, czy będzie śledztwo w sprawie tego wycieku. Pytany czy doszło do przestępstwa ujawnienia tajemnicy, odparł, że "wymaga to rozważenia".
Ujawniony przez "Rz" stenogram nie może pochodzić z kancelarii Sejmu - podało biuro prasowe kancelarii. Całą sprawę przekaże ona prokuraturze.
"8 lutego br. zostały w tajnej kancelarii spisane - z zachowaniem obowiązujących procedur - jedynie trzy strony stenogramu z części tajnej obrad. Pozostała część stenogramu ma być spisywana od poniedziałku, czyli w nadchodzącym tygodniu. I nie są to strony opublikowane na stronach internetowych +Rzeczpospolitej+" - stwierdza oświadczenie kancelarii. Dodano, iż z tych powodów materiały, które posłużyły "Rzeczpospolitej" do publikacji, nie mogą pochodzić z kancelarii Sejmu.
Według wicemarszałka Sejmu Jerzego Szmajdzińskiego (LiD), upublicznienie stenogramu jest złamaniem prawa. Zdaniem szefa klubu LiD Wojciecha Olejniczka, nagrania mógł dokonać któryś z posłów. Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS), mówi, że tajne posiedzenie było "śmieszne" i nie było na nim żadnych informacji tajnych, ale źle się stało, że stenogram ujawniono.
Za ujawnienie tajemnicy może grozić nawet do 5 lat więzienia. Z reguły śledczy w takich przypadkach przyjmują, że przestępstwem jest pierwotne ujawnienie tajemnicy - przez osobę zobowiązaną do jej przestrzegania, która udostępniła ją mediom - a nie jej sama publikacja w prasie.pap, em, ab