Komorowski, który w niedzielę uczestniczył w Pucku w obchodach 88. rocznicy zaślubin Polski z morzem, podkreślił w rozmowie z PAP, że źródłem przecieku nie mogła być Kancelaria Sejmu. Dodał, że dowiedział się w Kancelarii, że stenogram z piątkowego utajnionego posiedzenia Sejmu ma powstać dopiero w poniedziałek. W sobotę Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu wydało komunikat, w którym poinformowało, że do tej pory spisano trzy strony stenogramu, inne niż opublikowała "Rz".
W ocenie marszałka Sejmu, wystąpienie Ćwiąkalskiego mógł nagrać któryś z posłów. "Muszę pilnować tego, aby było przestrzegane prawo. Także na pewno z tego zdarzenia muszą być wyciągnięte wnioski w zakresie zapewnienia - jak to się robi w innych instytucjach - niemożliwości wnoszenia na posiedzenie Sejmu różnych urządzeń nagrywających czy emitujących" - powiedział Komorowski.
W trakcie utajnionego posiedzenia Sejmu, na sali obrad sejmowych obowiązuje zakaz posiadania urządzeń do rejestracji i transmisji obrazu i dźwięku. Przed wejściem na salę obrad posłowie deponują wiec m.in. swoje telefony komórkowe u straży marszałkowskiej.
"Chodzi jednak o to, by móc rzecz realnie sprawdzić" - podkreślił marszałek. Zapytany, czy rozwiązaniem byłoby przeszukiwanie posłów, odpowiedział, że dzisiejsze technologie pozwalają namierzyć tego typu urządzenia bez przeszukiwania. "To jest prosta technika" - dodał.
Marszałek Sejmu jest zdania, że sprawą przecieku z piątkowego posiedzenia Sejmu powinna się zająć prokuratura.
"Mamy do czynienia z podwójnym według mnie nadużyciem delikatnie mówiąc: po pierwsze nagraniem przez kogoś na sali sejmowej posiedzenia utajnionego, a po drugie nadaniem mu w sposób nieuprawniony charakteru stenogramu" - podkreślił Komorowski.
Przed podjęciem jakichkolwiek kroków prawnych, Komorowski chce się jednak skonsultować ze Zbigniewem Ćwiąkalskim. "W poniedziałek spotykam się z ministrem i będziemy się nad tym zastanawiali" - dodał marszałek.pap, em