"Obawa matactwa ze strony podejrzanego, wbrew temu co twierdzi obrona, nie jest tylko hipotetyczna" - uzasadniał sędzia Adam Bednarczyk mówiąc, że zeszłoroczny wniosek Stokłosy o tzw. list żelazny to tylko "stworzenie pozorów, że jest do dyspozycji organów ścigania". Sąd przyznał też, że nie da się na tym etapie sprawy wykluczyć, że podejrzanemu grozi surowa kara - ma 22 zarzuty, w tym korupcji, za co grozi do 10 lat więzienia.
Wtorkowe orzeczenie jest prawomocne. Termin aresztowania Stokłosy upływa 19 marca. Śledztwo przeciwko niemu - według prokuratury - dobiega końca.
Stokłosę zatrzymała w grudniu zeszłego roku hamburska policja. Przez rok - po opuszczeniu przezeń kraju, był poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Jednocześnie Stokłosa - twierdząc, że przebywa w Niemczech (śledczy mieli wątpliwości co do jego miejsca pobytu), występował o tzw. list żelazny, pozwalający na odpowiadanie z wolnej stopy.
Biznesmen jest podejrzany o udział w aferze w Ministerstwie Finansów. Prokuratura podejrzewa, że Stokłosa w latach 1989-2005 uzyskiwał nienależne wielomilionowe umorzenia podatkowe dzięki powiązaniom ze skorumpowanymi urzędnikami resortu finansów, a także sędzią sądu administracyjnego z Poznania Ryszardem S. (obecnie emeryt). Ma on już zarzuty przyjęcia od Stokłosy ok. 40 tys. zł łapówek w zamian za pomaganie mu w uzyskiwaniu korzystnych wyroków w sprawach podatkowych.
Latem 2006 r. zabezpieczono dokumenty finansowe firm b. senatora. W grudniu 2006 r. zarzut korupcji przedstawiono doradcy prawnemu biznesmena, który teraz go obciąża. Poszczególne wątki sprawy są już w sądzie; trwa główny proces w sprawie afery w ministerstwie finansów.
Obrona Stokłosy chciała uchylenia decyzji Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Północ, który 21 grudnia aresztował podejrzanego na 3 miesiące. Adwokaci podnosili, że w tej sprawie orzekał asesor, a Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją, że asesorzy mogą sądzić (choć odroczył wejście w życie swego wyroku - PAP). Podkreślali też, że ich klient chce współpracować z organami ścigania, bo występował o list żelazny.
"Sąd I instancji przecenił fakt wyjazdu z kraju pana Stokłosy" - uważa mec. Jarosław Majewski. Podkreślił, że gdy Stokłosa opuszczał Polskę, nie było wobec niego żadnych zarzutów. "Żądanie, by się zgłosił do organów ścigania, jest niezrozumieniem istoty listu żelaznego" - mówił adwokat.
Drugi obrońca, mec. Marcin Boruc, wskazywał, że sąd I instancji gdy podejmował decyzję o aresztowaniu Stokłosy, miał 4 godziny na analizę 65 tomów akt sprawy. "Tutaj sąd na zbadanie zażalenia dał sobie ponad 40 dni i to jest realny termin na przeczytanie akt" - mówił.
Sąd zażalenia obrony oddalił, podkreślając, że w mocy pozostają wszystkie ustalenia I instancji - o groźbie surowej kary oraz obawie matactwa ze strony Stokłosy i tego, że będzie się ukrywał, gdy wyjdzie na wolność. Komentując wyjazd podejrzanego do Niemiec pod koniec zeszłego roku sędzia Bednarczyk zauważył, że trudno uwierzyć, by było tak, jak mówił podejrzany - że wyjeżdżając "na leczenie" zerwał wszelkie kontakty z rodziną i nikt nie mógł ustalić gdzie jest.
"Obawa matactwa nie jest hipotetyczna, bo już wcześniej pan Stokłosa usiłował ukryć swój majątek i wymuszać fałszywe oświadczenia na swoją korzyść. Najpierw ukrył majątek, a potem ukrył się sam. Wniosek o list żelazny to stworzenie pozorów, że jest do dyspozycji" - mówił sąd.
Stokłosa w 1980 r. założył rzemieślniczą firmę utylizacji odpadów rolno-hodowlanych Farmutil, dzięki której dorobił się znacznego majątku. Zespół firm Stokłosy obejmuje przetwórnie przemysłu rolno- spożywczego, ale także lokalną prasę i radio oraz sieci handlowe.
W roku 2007 r. Stokłosa - z majątkiem wycenianym na 750 mln zł - uplasował się na 33. miejscu na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost" (rok wcześniej był 16.).
ab, pap