Minister odniósł się w ten sposób do sobotniego artykułu "Dziennika", który poinformował, że tysiące abonentów Plus GSM nie mogło rozmawiać przez komórki z powodu zagłuszania czterech pielęgniarek, które w czerwcu zeszłego roku protestowały w Kancelarii Premiera.
Kontrolowany przez państwo właściciel sieci telefonii Plus GSM, Polkomtel poskarżył się nawet do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jak donosi gazeta, skarga do UKE została wysłana 22 czerwca o godz. 11.08, ale po trzech godzinach protest został wycofany.
Według Ćwiąkalskiego "to jest kwestia dwóch dni, czyli poniedziałek, wtorek i z całą pewnością prokuratura, albo sama, albo też na skutek pisma Polkomtelu, podejmie działania w tym kierunku". Jego zdaniem, należy sprawdzić, "kto naciskał i dlaczego, żeby tę skargę wycofano, jeżeli tak było".
"Muszę to uzgodnić z prokuraturą, czy prokuratura wystąpi od razu do Polkomtela, czy też Polkomtel zawiadomi prokuraturę, podając od razu bliższe szczegóły związane z ówczesnym wycofaniem wniosku" - podkreślił minister.
W jego przekonaniu , "to jest sprawa dość jasna", że gdy operator nie może z jakiegoś powodu świadczyć usługi, "ma prawo do tego, żeby się domagać odpowiedniego postępowania i ukarania winnych, którzy mu to uniemożliwiają".
Według Ćwiąkalskiego, prokuratura może wszcząć postępowanie z urzędu. Jednak, jego zdaniem, bez pomocy Plusa trudno będzie ustalić szczegóły sprawy. "Ja myślę, że Plus tutaj miałby istotną rolę do odegrania, ponieważ celowe byłoby, żeby sprawdził wewnętrznie i ewentualnie taką informację do prokuratury skierował, że rzeczywiście ktoś tego typu naciski wywierał" - podkreślił.
Poseł PO Janusz Palikot zapowiedział w sobotę w TOK FM, że jeśli nikt inny się na to nie zdecyduje, on osobiście skieruje tę sprawę do sądu.
Jak powiedział Ćwiąkalski, gdyby okazało się, że to urzędujący wówczas premier Jarosław Kaczyński wydał polecenie zagłuszania protestujących pielęgniarek, "można by rozpatrywać to jako przekroczenie uprawnień".
"Na gruncie prawa karnego. Wtedy w grę wchodziłoby przestępstwo z art. 231 kodeksu karnego, czyli funkcjonariusz publiczny, który przekracza swoje uprawnienia i działa na szkodę dobra jednostki lub dobra społecznego, wtedy podlega karze" - uważa. Jak dodał, może to być nawet kara pozbawienia wolności.
Na pytanie, czy były premier zostałby wówczas postawiony przed Trybunałem Stanu, minister powiedział: "Jeżeli w grę wchodzi przestępstwo, to wtedy oczywiście taka możliwość dla urzędującego wówczas premiera się pojawia, ale ja tego nie przesądzam, ponieważ chciałbym najpierw, żeby prokuratura ustaliła, czy i jaką rolę odegrał w tym wszystkim bezpośrednio Jarosław Kaczyński". Jego zdaniem możliwe jest, że "te decyzje zapadały na niższych szczeblach".
"Ale nie chcę gdybać, ponieważ za chwilę ukaże się informacja, że ja przesądziłem czyjąś odpowiedzialność" - zaznaczył.
Ćwiąkalski dopytywany później o tę sprawę w TVN24 podkreślił, że "czyni się z tego nadmierną sensację". "Ponieważ nigdzie nie powiedziałem, że to Jarosław Kaczyński będzie odpowiedzialny i że trafi do więzienia" - mówił minister. Dodał, że najpierw trzeba sprawdzić kto ostatecznie podjął taką decyzję, czy miał do tego prawo.
Jak wyjaśnił, decyzja o zagłuszaniu byłaby bezprawna, gdyby nie mieściła się w kompetencjach i zakresie uprawnień danej osoby. "Byłoby to przekroczenie uprawnień, gdyby z żadnych przepisów nie wynikało, że w tych okolicznościach tego typu decyzję można było podjąć" - ocenił w TVN24.
Dodał, że gdyby okazało się, że ktoś naciskał na Polkomtel ws. wycofania skargi, również może tu wchodzić w grę przekroczenie uprawnień.
Poseł PiS Marek Suski, odnosząc się w TVN24 do wypowiedzi Ćwiąkalskiego, ocenił, że "jeżeli zaczyna się grozić opozycji więzieniem, to robi się to niebezpieczne". Myślę, że albo Platforma się opamięta, albo będziemy musieli podjąć kroki międzynarodowe, bo tutaj wydaje się, że jest zagrożenie demokracji w Polsce" - uznał.
Suski pytany, czy to nie jest przypadek, że na czele Polkomtela stoi człowiek związany z Porozumieniem Centrum, czyli Adam Glapiński, odparł, że PC i PiS "to są dwa różne podmioty". Jednak przyznał, że Glapiński "był zaangażowany w politykę". Dodał, że nie jest mu znany związek między faktem, że Glapiński był szefem Polkomtelu, a tym, że firma wycofała się ze skargi.
Zdaniem Ćwiąkalskiego, pielęgniarki, które protestowały w Kancelarii Premiera, "z całą pewnością mogą się w tej sprawie uważać za pokrzywdzone, dlatego - jak mówił w TOK FM - że taki status w tej fazie postępowania mógłby im przysługiwać, a zatem mogłyby być dopuszczone do czynności procesowych".
Jak dodał, prokuratura mogłaby zwrócić się do pielęgniarek, by te poddały się badaniom lekarskim. "Wszyscy wiemy, że mówi się o szkodliwości używania telefonów komórkowych - to tutaj to natężenie było odpowiednio większe" - uważa.
Ćwiąkalski powiedział także, że rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego możemy spodziewać się od 1 stycznia 2009 roku. "Jeżeli opór będzie taki, że mnie się tego nie uda zrobić, to ja odejdę, bo nie widzę sensu dalej kontynuowania swojej misji" - dodał.ab, tokfm, pap