"To powinno być zakończone jeszcze podczas tego posiedzenia Sejmu, bez odwlekania na przyszły tydzień" - powiedział prezes PiS w czwartek dziennikarzom w Sejmie.
"Liczę na to, że premier Donald Tusk nie będzie chciał iść w konflikt, który może mieć naprawdę poważne konsekwencje" - dodał Jarosław Kaczyński, pytany, czego spodziewa się po zaplanowanym w czwartek w południe spotkaniu prezydenta z premierem.
J.Kaczyński zaznaczył, że stanowisko PiS jest "znane", jednak - jak podkreślił - "sądzi, że można znaleźć kompromis". Zastrzegł, że nie wie jak będzie wyglądać spotkanie prezydenta z premierem i czy ze strony Lecha Kaczyńskiego padnie jakaś nowa propozycja.
W ocenie prezesa PiS, przeprowadzenie referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu, o czym mówi PO, po ewentualnym odrzuceniu przez Sejm ustawy upoważniającej prezydenta do dokonania tej ratyfikacji byłoby "wątpliwe konstytucyjnie".
"Konstytucja wyraźnie mówi o możliwości wyboru, a nie o dwóch etapach. Bez wycofania wniosku rządowego (projektu ustawy ratyfikacyjnej-PAP), a także prezydenckiego, ja nic nie wiem o tym, by prezydent chciał wycofywać swój wniosek, nie można przeprowadzić referendum bez wątpliwości konstytucyjnych" - przekonywał Jarosław Kaczyński.
"Jeśli ten Traktat miałby być w Polsce ratyfikowany na tej zasadzie, że jest to niepewne konstytucyjnie, to jest to najgorsze z możliwych rozwiązań" - ocenił prezes PiS.
Według niego, "można znaleźć kompromis, ale jest pytanie czy zwycięży partyjna gra ze strony Donalda Tuska (...), czy też zwycięży myślenie państwowe".
Jarosław Kaczyński podkreślał, że sprawę ustawy ratyfikacyjnej można "załatwić jutro i to jest najlepsze rozwiązanie". Jednak - jak powiedział - "jeśli do tego rozwiązania nie dojdzie, to tylko i wyłącznie dlatego, że Donald Tusk ma jakieś powody, dla których nie chce, by do niego doszło".
Prezes PiS ocenił, że jeśli podczas spotkania premier zaproponuje Lechowi Kaczyńskiemu wycofanie prezydenckiego projektu ustawy ratyfikacyjnej, będzie to "wskazywało na chęć kontynuowania tego sporu", a to - jak mówił - "nie ma żadnego sensu z punktu widzenia państwa".
"Premier, jeżeli będzie chciał doprowadzić do ratyfikacji nawet jutro, to może to zrobić, to jest tylko i wyłącznie kwestia jego woli, jego oceny sytuacji, czy uzna, że mu się opłaca ciągnięcie tego sporu, czy też uzna, że się nie opłaca" - mówił szef PiS.
Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski powiedział w czwartek PAP, że w głosowaniu nad ustawą ratyfikacyjną w jego klubie będzie obowiązywać dyscyplina. "Nasz klub bardzo się zjednoczył w sprawie Traktatu, jeśli ktoś ma nadzieję na to, że grupa posłów PiS zagłosuje inaczej, to powinien wziąć duży młotek i wybić to sobie z głowy" - powiedział.
PiS domaga się, by w ustawie upoważniającej prezydenta do ratyfikacji Traktatu z Lizbony znalazł się zapis o konieczności uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego, dotyczących kompromisu z Joaniny (chodzi o sposób podejmowania decyzji w UE) i protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie Karty Praw Podstawowych.
Taki zapis znajduje się w prezydenckim projekcie ustawy ratyfikacyjnej, skierowanym w ubiegłym tygodniu do Sejmu oraz w poprawce PiS do rządowego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu z Lizbony.pap, ss