[[mm_1]] "Nie widzę powodu, żeby wątpić w deklaracje pana prezydenta po dzisiejszym spotkaniu, że on także jest zainteresowany skutecznym przeprowadzeniem ratyfikacji jak najszybciej w parlamencie, bez konieczności sięgania po referendum" - podkreślił Tusk w rozmowie z dziennikarzami po opuszczeniu Pałacu Prezydenckiego.
Rozmowa z prezydentem trwała półtorej godziny. Premierowi towarzyszył m.in. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i szef gabinetu premiera Sławomir Nowak.Tusk poinformował, że prezydent prosił go, aby "jeszcze kilkadziesiąt godzin dać mu na pracę, aby przekonać polityków opozycji i PiS do jakiegoś wariantu umożliwiającego wspólne przegłosowanie Traktatu".
[[mm_2]]Premier zapowiedział, że podczas sobotniej rozmowy z prezydentem będą mogli się zastanawiać, co zrobić, "aby w przyszłym tygodniu, lub - ze względu na wyjazd prezydenta do Bukaresztu (na szczyt NATO - PAP) - kilka dni później przegłosować Traktat Lizboński".
Szef rządu przyznał, że jeżeli jednak okaże się, iż przynajmniej niektórzy politycy PiS są "nieprzekonywalni", pozostaje tylko droga referendalna. "Ale obaj z prezydentem chcielibyśmy uniknąć takiego scenariusza" - podkreślił Tusk.
Pytany, czy ratyfikacja będzie możliwa na początku przyszłego tygodnia odpowiedział: "zobaczymy".
Jak zauważył, Lech Kaczyński będzie w przyszłym tygodniu na szczycie NATO w Bukareszcie. "Ja bym nie chciał pozbawiać pana prezydenta przyjemności bycia przy tym, kiedy parlament ratyfikuje Traktat Lizboński" - tłumaczył Tusk. Szczyt w Bukareszcie potrwa od środy do piątku.
Premier sądzi, że wspólnie z prezydentem, marszałkowie Sejmu i Senatu ustalą najbardziej dogodny termin ratyfikacji, tak szybko jak jest to możliwe.
Szef rządu powiedział, że może tylko podtrzymać swoją prośbę w odniesieniu do marszałków Sejmu i Senatu, żeby tak przygotować prace, aby ratyfikacja była możliwa jak najszybciej. "Ja nie chcę naciskać" - zapewnił szef rządu.
Jednak, jak zwrócił uwagę, także lider opozycji prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraził w czwartek oczekiwanie, aby jeszcze w tym tygodniu głosować nad ratyfikacją Traktat. Jednak - zdaniem premiera - byłoby to technicznie i organizacyjnie "pewnie niemożliwe".
Tusk zadeklarował jednocześnie "gotowość do zawarcia wszystkich uwag, wątpliwości czy deklaracji" związanych z Traktatem Lizbońskim w odrębnej sejmowej uchwale.
"Krok po kroku, ale w tę stronę zmierzamy" - ocenił. Jego zdaniem, "uchwała sejmowa jest świetnym miejscem, gdzie można budować takie porozumienie, które pozbawi obaw i wątpliwości niektórych polityków PiS".
"To, o czym rozmawiałem dziś z prezydentem, o czym rozmawiają także politycy PO i PSL w parlamencie, to gotowość do zawarcia wszystkich uwag, wątpliwości czy deklaracji w uchwale" - powiedział Tusk.
Podkreślił, że rząd, koalicja rządząca, chce ratyfikacji, proponując dwa zdania o upoważnieniu prezydenta do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. "Jego traktatu tak naprawdę" - zauważył.
Jak zaznaczył, szukane jest inne rozwiązania niż to, które zaprezentował we własnej inicjatywie ustawodawczej (projekcie ustawy ratyfikacyjnej) Lech Kaczyński.
Premier podkreślił, że prezydent był "bardzo otwarty, jeżeli chodzi o gotowość załatwienia tej sprawy". Dodał, że PO dysponuje ekspertyzami, które wskazują na wyraźny konflikt projektu prezydenckiego z konstytucją.
"Chciałbym móc na początku tygodnia ogłosić wspólny sukces wszystkich, praktycznie wszystkich parlamentarzystów" - zadeklarował Tusk.
Jak zapewnił, z jego strony, ze strony rządu i PO jest pełna determinacja do przeprowadzenia procesu ratyfikacji. "Ktoś inny wylał mleko, ktoś inny rozpoczął awanturę wokół tego Traktatu" - mówił premier. Dodał, że to także ktoś inny "postawił po znakiem zapytania" w ogóle naszą obecność w UE.
Tusk zapowiedział, że zrobi wszystko, by doprowadzić do ratyfikacji Traktatu. Jak mówił, jest "może nie na kolanach", bo nie ma takiej potrzeby jeszcze, ale jest gotów rozmawiać i przekonywać oponentów oraz prezydenta tak długo, jak długo trzeba będzie, nie zwracając uwagi ani na prestiż, ani na interes klubu PO.
"Szukamy rozwiązania, które będzie skutecznie gwarantowało ratyfikację Traktatu" - zapewnił szef rządu. Powiedział, że mimo, iż prezydent w niektórych sprawach dotyczących ratyfikacji jest jeszcze "dość uparty", to spotkanie przybliżyło ich o kolejny krok, żeby ten problem rozwiązać.
Dopytywany, w których sprawach Lech Kaczyński jest uparty, powiedział, że wycofuje się z tych słów, bo - jak mówił - nie chciałby psuć możliwości porozumienia. Stwierdził, że prezydent "stanowczo obstawał przy niektórych swoich racjach".
"W kilku sprawach dotyczących ratyfikacji mamy odmienny pogląd. Ja zdecydowanie jestem za tym, żeby ją podpisać i problem zamknąć" - zadeklarował Tusk. Jak dodał, prezydent jednak "bardziej jest wrażliwy na lęki, obawy czy jakieś inne powody, które są wyraźne, jeśli chodzi o PiS". "Rozumiem go" - mówił premier.
"I dlatego, moim zdaniem, trzeba spokojnie. Jeszcze trochę podmuchamy, pochuchamy, ja jeszcze pewnie (...) podrepczę do pana prezydenta, ale nie będzie źle" - stwierdził szef rządu. Jak mówił, "na jego intuicję, wszystko będzie dobrze".pap, ss, ab