"Nigdy złego słowa o Michale Kamińskim nie powiem" - podkreślił Kurski.
Poseł mówił podczas konferencji prasowej w Sejmie, że nie będzie komentował słów swojego "serdecznego kolegi" Michała Kamińskiego. Dodał, że nigdy nie mówi niczego złego o innych członkach PiS. Zdaniem posła, mówienie jedynie dobrze o kolegach z formacji to "postawa właściwa".
"Taka postawa powinna być zalecana wszystkim członkom PiS" - podkreślił.
Kamiński w czwartek w programie "Kropka nad i" w TVN24 pytany o telewizyjne orędzie prezydenta z ubiegłego tygodnia na temat Traktatu Lizbońskiego, powiedział, że ma wrażenie, iż Jacek Kurski nadużył zaufania prezydenta. Kurski pracował przy wizualnej oprawie orędzia, które było ilustrowane zdjęciami i muzyką.
W piątek media powołując się na nieoficjalne źródła donosiły, że z powodu orędzia Kamiński był gotowy odejść z Kancelarii Prezydenta, jednak nie zgodził się na to Lech Kaczyński, który także był niezadowolony z pracy Kurskiego przy orędziu.
Niektórym fragmentom wystąpienia prezydenta towarzyszyła muzyka z filmu "Polskie drogi". Było przeplatane archiwalnymi zdjęciami z ubiegłorocznych szczytów UE, wykresami; pokazano także zdjęcia ze ślubu homoseksualistów i czarno-białą, przedwojenną mapę Niemiec, obejmującą część Polski. Były też zdjęcia szefowej Niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Eryki Steinbach z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
W ocenie Kurskiego, orędzie prezydenta dotyczące Traktatu Lizbońskiego "spełniło swoją rolę", gdyż wcześniej Polacy nie znali istoty sporu wokół Traktatu. Poseł zaznaczył, że orędzie to pokazało, że sporem nie jest sama ratyfikacja Traktatu, ale jej tryb.
"W sposób bardzo czytelny i atrakcyjny pan prezydent przedarł się, przebił tę barierę komunikacyjną, która do tej pory spowijała Pałac Prezydencki, przedarł się z czytelnym komunikatem do społeczeństwa" - argumentował w piątek Kurski.
Na pytanie, czy to z winy Kamińskiego, odpowiadającego za komunikację, Pałac spowija taka bariera, Kurski odparł, że nie jest to wina otoczenia Lecha Kaczyńskiego, tylko mediów.
"Pan prezydent robi bardzo wiele dobrego dla Polski, jest wielkim, wspaniałym prezydentem" - zaznaczył. Ale - jak mówił - nie zawsze Polacy mogli to dostrzec z powodu "pewnej bariery komunikacyjnej wytwarzanej nie przez Pałac, nie przez pana prezydenta, tylko niekiedy przez media, które nie zawsze informowały o dobrej, bardzo skutecznej pracy pana prezydenta dla Polski".
W ocenie Kurskiego, także Kamiński robi wiele dobrego dla Polski i dla prezydenta. Jak dodał, łączy go z prezydenckim ministrem serdeczne koleżeństwo, a nawet kiełkująca, aczkolwiek szorstka przyjaźń. "Mam nadzieję, że mój odkładany od tygodnia lunch z Michałem Kamińskim w końcu dojdzie do skutku i będziemy mogli się podzielić (uwagami) na temat wspólnych, dobrych pomysłów, na temat związany z PR i pana prezydenta i w ogóle polskiej prawicy" - oświadczył.
Jak ocenił, "nie było lepszego czasu" dla działań PR PiS-u niż wtedy, kiedy współpracował z Kamińskim podczas kampanii wyborczej z 2005 roku. Wtedy - jak mówił - partia odnosiła największe sukcesy "w sensie pewnej kreacji, pewnego przekazu". Podkreślał, że trzeba wrócić do tej formuły współpracy z Kamińskim i innymi politykami PiS.
Pytany, czy będzie jeszcze pracował dla Lecha Kaczyńskiego powiedział, że zawsze jest do dyspozycji prezydenta. "To jest mój prezydent, jestem z niego dumny" - podkreślił. Jednocześnie stwierdził, że nie aspiruje do bycia osobą nr 1. odpowiedzialną za wizerunek prezydenta.
Dopytywany dlaczego prezydent nie obejrzał nagrania swojego orędzia przed jego emisją, Kurski powiedział, że nie było na to czasu. Jak dodał, ubiegły poniedziałek był ostatnim dniem na przygotowanie i wyemitowanie orędzia, gdyż następnego dnia Lech Kaczyński zgłaszał do Sejmu swoją inicjatywę ustawodawczą dotyczącą ustawy ratyfikacyjnej.
"Po prostu było mniej niż cztery godziny od początku nagrania do końca montażu" - mówił. Przyznał, że była to sytuacja dosyć szczególna. Jego zdaniem, orędzie zostało odebrane dobrze przez Polaków, bo - jak argumentował - badania opinii robione po orędziu pokazały, że połowie się podobało. Na pytanie, czy jednak jakiegoś elementu orędzia by nie powtórzył odparł, że tego z Eriką Steinbach, bo był dyskusyjny.
W środę, również w "Kropce nad i" w TVN24, Kurski mówił, że prezydent nie wiedział jakie zdjęcia będą ilustrować jego telewizyjne wystąpienie. Lech Kaczyński wiedział jedynie - relacjonował Kurski, że "orędzie będzie multimedialne". Poseł przyznał też w tym programie, że prezydentowi nie spodobało się wykorzystanie zdjęć kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Posłowie PiS w rozmowach z dziennikarzami unikali w piątek zdecydowanego opowiedzenia się po stronie Kamińskiego lub Kurskiego.
Jednak w ocenie szefa klubu Przemysława Gosiewskiego, Kamiński krytykując Kurskiego "przedstawił swoje osobiste zdanie". "Ma do niego prawo jako człowiek i polityk, natomiast ja akurat mam inne zdanie" - zaznaczył Gosiewski w rozmowie z PAP i IAR.
"Nie znam poglądu pana prezydenta dotyczącego orędzia" - podkreślił Gosiewski i dodał, że według niego, Kamiński mówił w swoim własnym imieniu.
"Michał Kamiński nie jest członkiem klubu parlamentarnego PiS, w związku z tym nie znam motywów jego działania i stąd trudno mi się wypowiadać, oceniać słowa pana Kamińskiego (...) Ja uważam, że Jacek Kurski jest osobą cenną" - mówił Gosiewski.
Szef klubu PiS ocenił orędzie przygotowane przez Kurskiego jako jedno z lepszych podczas ostatnich lat. Zaznaczył też, że obecnie obserwuje "próbę nagonki na kolegę Kurskiego". "Na pewno taka nagonka mi się nie podoba" - podkreślił. Zaznaczył z kolei, że "wiele rzeczy, które czyni pan Kurski w klubie mu się podoba".
"Nie stoję po żadnej stronie, natomiast muszę przyznać, że orędzie mi się bardzo podobało" - mówi Karol Karski.
Według niego, orędzie przygotowane przez Kurskiego było przekonujące. "Pan prezydent zebrał wiele pozytywnych ocen - 46 proc. Polaków stwierdziło, że im to orędzie się podobało i im odpowiadało. Dotarł po prostu do Polaków z tym orędziem" - ocenił Karski. "Ja uważam, że było to bardzo dobre orędzie, jeżeli takich orędzi będzie więcej to będzie to dobra jaskółka na przyszłość" - dodał.
"Wszystko, co miało tam miejsce, łącznie z ilustracjami obrazującymi tę sytuację, do której odnosił się pan prezydent, było potrzebne i było właściwe" - chwalił Karski.
Nieco inaczej na problem spojrzała wiceszefowa klubu PiS Jolanta Szczypińska. W jej ocenie, cała sprawa to "problem między dwoma kolegami, którzy powinni sobie poza kamerami, wyjaśnić pewne rzeczy".
"To wygląda jak taka zabawa w piaskownicy. Moim zdaniem, to pewnie są to jakieś sporawy ambicjonalne, aczkolwiek znając osobowość pana Jacka Kurskiego, to nie dziwię się, że jest tak jak jest" - powiedziała Szczypińska. Kurski i Szczypińska to liderzy pomorskich struktur PiS.pap, ss