Jurgiel, wiceprzewodniczący klubu PiS i członek najwyższej władzy partyjnej, jaką jest komitet polityczny PiS, jako jedyny przedstawiciel władz partii zagłosował we wtorek za odrzuceniem ustawy umożliwiającej prezydentowi ratyfikację Traktatu z Lizbony.
Zgodnie z ustaleniami komitetu, członkowie władz partii powinni byli zagłosować za ratyfikacją Traktatu.
Gosiewski, pytany o konsekwencje, jakie poniesie Jurgiel, powiedział we wtorek wieczorem "Dziennikowi", że nie jest on już członkiem komitetu politycznego PiS, ponieważ złożył rezygnację. Sam Jurgiel w rozmowie z "Dz" zaprzeczył temu.
Jak mówił w środę PAP inny członek komitetu politycznego, Jurgiel na wtorkowym posiedzeniu komitetu otwarcie powiedział, że będzie głosował przeciwko Traktatowi, choć wcześniej zostało ustalone, że taka decyzja będzie równoznaczna z rezygnacją z uczestnictwa we władzach partyjnych.
Jednak, zdaniem rozmówcy PAP, prezes PiS nie wyciągnie konsekwencji wobec Jurgiela i pozostanie on w komitecie. Ta informacja potwierdziła się po środowych obradach komitetu politycznego PiS. Jak powiedział jeden z jego uczestników, Jurgiel pozostaje w składzie komitetu.
Jeszcze przed posiedzeniem komitetu, Jurgiela komplementował Gosiewski: "muszę powiedzieć, że i w ramach prac komitetu, i klubu bardzo cenimy Krzysztofa jako bardzo solidnego i pracowitego posła".
Zaznaczył też, że "nie przyjął rezygnacji Jurgiela z kierownictwa klubu". "Jest dalej w kierownictwie. Uważam, że jest człowiekiem bardzo cennym. Muszę powiedzieć, że nie wyobrażałbym sobie tego, żeby nie był kierownictwie" - mówił Gosiewski.
Po wieczornym posiedzeniu komitetu politycznego, jeden z jego uczestników powiedział PAP, że skład tego organu nie ulegnie zmianom, bo "nie ma ku temu ani przyczyn, ani atmosfery".
Z nieoficjalnych informacji od osób zbliżonych do kierownictwa PiS wynika, że komitet miał zająć się podsumowaniem i oceną sytuacji na scenie politycznej oraz w partii po przyjęciu przez Sejm i Senat ustawy ratyfikacyjnej.
Okazało się wówczas, że inaczej niż kierownictwo zagłosowała dość duża grupa osób - nie tylko politycy kojarzeni ze skrajnie prawicowymi poglądami, czy bezpośrednio związani z Radiem Maryja - co może zapowiadać w przyszłości - zdaniem rozmówców PAP - poważny problem dla prezesa.
We wtorek przeciwko ratyfikacji Traktatu opowiedziało się 56 posłów PiS, oprócz Jurgiela m.in.: Tadeusz Cymański, Andrzej Dera, Zbigniew Girzyński, Antoni Macierewicz, Gabriela Masłowska i Anna Sobecka. Wśród posłów, którzy wstrzymali się od głosu był m.in. członek komitetu politycznego PiS Jacek Kurski, a także Jan Dziedziczak, Elżbieta Kruk, Nelli Arnold-Rokita, czy Andrzej Sośnierz.
Dwóch innych znanych posłów PiS nie przyszło na głosowanie, mimo że w klubie obowiązywała dyscyplina obecności. Nieobecny był wiceprezes PiS Marek Kuchciński (z powodów zdrowotnych) i członek Zarządu Głównego Tomasz Dudziński.
Według rozmówców PAP, zarówno Kurski, jak i Dudziński złożyli na środowym posiedzeniu komitetu politycznego wyjaśnienia i zostały one przyjęte.
Proporcjonalnie jeszcze więcej przeciwników Traktatu niż w Sejmie znalazło się wśród senatorów PiS. Na 37 senatorów PiS, większość - bo aż 23 - nie poparło Traktatu (17 głosowało przeciw, a 6 wstrzymało się).
Zdaniem Gosiewskiego, który tuż przed głosowaniem w Senacie, spotkał się z senatorami PiS, sytuacja w klubie jest jednak dobra i nie grozi rozłamem. "Po prostu w Senacie jest więcej eurosceptyków" - skwitował Gosiewski.
W jego ocenie, sytuacja ta jest całkowicie normalna, bo "w pewnych sprawach klub PiS jest całkowicie jednolity", ale trudno, aby tak było w kwestiach dotyczących światopoglądu.pap, em, ab