Zdymisjonowani wojskowi to m.in. dowódca eskadry, z której pochodził rozbity samolot, oraz osoby odpowiedzialne za organizację lotu i lądowania.
Minister Klich poinformował, że stanowiska stracą osoby bezpośrednio odpowiedzialne "za decyzje, które doprowadziły do katastrofy". Jak dodał, przekazał Szefowi Sztabu Generalnego WP gen. Franciszkowi Gągorowi listę kilkudziesięciu osób, które mogły przyczynić się do tragedii w sposób pośredni.
Za niewłaściwą organizację szkolenia w eskadrze i błędy w organizacji zadań, w tym dopuszczenie do lotu niewłaściwie dobranej załogi, minister odwołał dowódcę 13. eskadry lotnictwa transportowego Krakowie ppłk. Leszka Leśniaka. Jak powiedział Klich, Leśniak wyznaczył na pierwszego pilota lotnika, który nigdy wcześniej nie latał tą wersją samolotu CASA C-295M.
Kontroler zbliżania i precyzyjnego podejścia na lotnisku w Mirosławcu por. Adam Bonikowski z 12. brygady lotniczej w Mirosławcu, gdzie rozbił się samolot, został odwołany za błędy popełnione w czasie sprowadzania samolotu do lądowania.
Minister zdymisjonował także komendanta Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu mjr. Jędrzeja Wójcickiego za niewłaściwy nadzór nad podległymi mu służbami i nieprawidłowości w działaniu tego lotniska, w tym za wyznaczenie por. Bonikowskiego do kontrolowania lotu, choć - jak powiedział minister - Wójcicki wiedział, że Bonikowski nie spełnia wszystkich kryteriów.
Za dopuszczenie do sytuacji stwarzającej zagrożenie i brak zdecydowanej reakcji na pogarszającą się pogodę - niepodjęcie decyzji o skierowaniu samolotu na inne lotnisko - minister odwołał kontrolera lotniska kpt. Andrzeja Koniarza. Szefa zmiany bojowej z Centrum Operacji Powietrznych ppłk Marek Sołowianiuka minister odwołał za niewłaściwą organizację pracy i niedociągnięcia w ogólnym nadzorze nad przelotem samolotu, konkretnie za nieprzekazanie dalej informacji o pogarszającej się pogodzie.
"Trudno sobie wyobrazić, aby osoby, które ponoszą tak ogromną odpowiedzialność, mogły na dłuższą metę w wojsku pozostawać, ale do czasu ostatecznego werdyktu sądowego chcę zachować wszelkie reguły postępowania sądowego. To jest pierwszy krok do pełnego rozliczenia tych osób za błędy" - powiedział Klich. "Tym osobom, które wymieniłem oraz ewentualnie innym prokuratura może postawić zarzuty" - dodał.
Jak poinformował PAP rzecznik SG WP płk Sylwester Michalski, w stosunku do osób, które znalazły się na liście przekazanej przez szefa MON, wszczęte zostanie postępowanie wyjaśniające, a w przypadku udowodnienia winy wyciągnięte będą stosowne konsekwencje służbowe.
Szef MON pytany na konferencji czy rozważana jest dymisja Dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, powiedział, że nie. "Najwyżej postawioną osobą, co do której trzeba określić zakres odpowiedzialności, jest szef szkolenia Sił Powietrznych" - dodał. Wcześniej Klich wskazywał w TVP Info, że "gen. Błasik nie uczestniczył bezpośrednio w podejmowaniu decyzji tamtego feralnego dnia i feralnej nocy".
Klich zdementował pogłoski, by samolot w chwili schodzenia do lądowania pilotował ktoś spoza załogi. Wcześniej zaprzeczał temu przewodniczący komisji badającej katastrofę płk Zbigniew Drozdowski.
"Żeby przeciąć wszelkie spekulacje, podjąłem decyzję o odtajnieniu całego raportu, rzecz, która do tej pory w Polsce się nie zdarzała, ponieważ raporty pozostawały utajnione" - powiedział minister po powrocie z Bukaresztu.
Po południu na konferencji w Warszawie minister, pytany o najważniejsze zalecenia, wymienił konieczność zmian w systemie szkolnictwa. "Wadliwe szkolenia, nie respektujące wielu standardów i procedur, (...) zbyt wąsko prowadzone na potrzeby sił zbrojnych były tą najbardziej odległą przyczyną tej katastrofy" - powiedział. "Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie pilotów" - dodał.
Płk Drozdowski powiedział, że zalecenia z raportu dotyczą m.in. Dowódcy Sił Powietrznych, Szefa Inspektoratu Wsparcia, Szefa Służby Zdrowia i Dowódcy 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego.
Minister poinformował, że Szef Sztabu Generalnego WP został przez niego zobowiązany do pilnego wprowadzenia zaleceń komisji w ramach tzw. profilaktyki. Jak dodał, gen. Gągor ma regularnie, raz w miesiącu, informować go o postępach prac.
Jak powiedział minister, wszystko wskazuje na to, że piloci CASY podczas podchodzenia do lądowania sądzili, iż są niżej niż byli w rzeczywistości. "Zaczęli poszukiwać ziemi, patrzeć przez szybę, i stracili w związku z tym wgląd w aparaturę pomiarową, stracili kontrolę przestrzenną i nie zauważyli tego, że samolot przechyla się" - powiedział minister. Podkreślił, że "zasadniczym problemem było to, że kontroler lotu nie podał precyzyjnie wysokości lotu".
Minister zapewnił, że osobiście ręczy za ustalenia komisji. "Swoim słowem gwarantuję, że raport, który przedstawiła mi komisja, a ja go podpisałem, jest raportem obiektywnym" - oświadczył.
Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M z krakowskiej eskadry rozbił się pod 23 stycznia w Mirosławcu. Zginęło 20 osób - czteroosobowa załoga i 16 oficerów wracających z Warszawy z konferencji bezpieczeństwa lotów w wojskuab, ss, pap