- "Jawny, publikowany w internecie wykaz wydatków z tych kart będzie najlepszym instrumentem dyscyplinującym osoby, które nimi dysponują", powiedziała gazecie Julia Pitera z kancelarii premiera. Już zwróciła się o wykaz wydatków na karty za pierwszy kwartał rządów Donalda Tuska.
Kontrola wydatków urzędników poprzedniego rządu wykryła, że kartami płacono nawet za najmniejsze zakupy. Marek Gróbarczyk, który krótko pod koniec rządów PiS był ministrem rybołówstwa, zapłacił kartą 8 zł i 16 groszy za 0,6 kilograma dorsza kupionego w sklepie Auchan 12 września ub.r. W rozliczeniu napisał, że dorsza nabył "celem kontroli gatunku ryb i ich świeżości oraz przedstawienia odpowiednim władzom wyniku testu". Inny członek rządu PiS zapłacił kartą w kawiarni 104 zł, ale zażądał zwrotu 140 zł, bo dał napiwek.
B. szef UKIE Tomasz Nowakowski swoją służbową kartą zapłacił za wina, drogie perfumy, a nawet żel do mycia. W 2004 r. tuż przed Wigilią kartą zapłacił w drogerii za świąteczne prezenty, w księgarni za książki. Służbową kartą płacił nawet w salonie aranżacji wnętrz.
Po wejściu w życie przygotowanego przez Piterę rozporządzenia kartą służbową będzie można sfinansować wyłącznie "operacje związane z wykonywaniem obowiązków służbowych". Według projektu każda operacja musi być potwierdzona fakturą, rachunkiem lub innym dowodem.
Jeśli właściciel karty nie będzie umiał udokumentować swoich wydatków, będzie musiał zwrócić pieniądze. I jeszcze opłacić koszta związane z transakcjami bankowymi.
Rozporządzenie zostało już zaakceptowane przez rząd. Ale w życie wejdzie dopiero, gdy zostanie znowelizowana ustawa o finansach publicznych - tak by znalazło się w niej upoważnienie do wydania tego rozporządzenia. Ministerstwo już przygotowało nowelizację.
pap, ss