Krzysztof Olewnik załatwiał pozwolenia na broń palną, a zarobionymi pieniędzmi dzielił się z jednym z płockich policjantów - takie informacje przedstawił olsztyńskim śledczym były detektyw Krzysztof Rutkowski.
"Porywacze go zabili, bo się bali, że ich rozpozna. W grupie przestępczej byli ludzie z jego środowiska: sąsiad i bliski kolega, który na bieżąco dawał porywaczom informacje, co się dzieje wkoło tej sprawy" - twierdzi Rutkowski.
Zdaniem Rutkowskiego, syn płockiego biznesmena został porwany, bo bandytów raził jego wystawny styl życia. Inny motyw to okup. Detektyw zeznał, że młody Olewnik załatwiał pozwolenia na broń palną za 10 tysięcy złotych. „Dla siebie brał 5 tysięcy złotych, resztą dzielił się z jednym z funkcjonariuszy z Płocka, który zresztą był u niego na imprezie poprzedzającej porwanie" - relacjonował Rutkowski.
Zdaniem Rutkowskiego, syn płockiego biznesmena został porwany, bo bandytów raził jego wystawny styl życia. Inny motyw to okup. Detektyw zeznał, że młody Olewnik załatwiał pozwolenia na broń palną za 10 tysięcy złotych. „Dla siebie brał 5 tysięcy złotych, resztą dzielił się z jednym z funkcjonariuszy z Płocka, który zresztą był u niego na imprezie poprzedzającej porwanie" - relacjonował Rutkowski.
ab, dziennik.pl