Natomiast według szefa klubu parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego, w sprawie ambasadora Ryna toczy się "pewna gra polityczna", a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski "szuka różnego rodzaju elementów konfliktu".
W piątek Sikorski poinformował, że ambasador w Argentynie Zdzisław Ryn zrezygnował ze stanowiska. Sam ambasador zdementował tę informację - pisze sobotni "Nasz Dziennik".
Media donosiły, że Ryn zawdzięczał swoją nominację na ambasadora związkom z o. Tadeuszem Rydzykiem oraz kontrowersyjnym polonijnym biznesmenem z Urugwaju Janem Kobylańskim, jednym ze sponsorów Radia Maryja.
"Chciałbym bardzo wiedzieć jaki jest rzeczywisty powód odwołania pana ambasadora Ryna, czy szykanowania. Tylko mówi się o tym, że pan ambasador ma takie czy inne poglądy. Przedstawicieli służby dyplomatycznej ocenia się za pracę, a nie za ich poglądy" - mówił w sobotę Gosiewski w Radiu Maryja.
"Oczywiście, te poglądy mogą nie do końca pasować obecnej władzy, ale wtedy decyduje fachowość. W tym zakresie nie widziałem żadnego zarzutu wobec pana ambasadora Ryna. Wydaje się, że te działania miały wyłącznie charakter polityczny" - dodał.
Zdaniem innego posła PiS Pawła Poncyljusza, nie można odwoływać ambasadorów "tylko z tego powodu, że reprezentują inną optykę polityczną, czy inny pogląd na świat niż obecnie obowiązująca linia polityczna".
"Moim zdaniem jeżeli to (związki Ryna z Kobylańskim i Radiem Maryja - PAP) byłby podstawowy i wystarczający powód, to jest to zły sygnał, dlatego, że Platforma podtrzymuje to, o czym mówiła w poprzednich latach, że władza podporządkowuje sobie służby dyplomatyczne pod swój program polityczny" - powiedział w sobotę Poncyljusz w rozmowie w radiu TOK FM.
Według Adama Szejnfelda, "Polska jako kraj powinna mieć reprezentantów Polski za granicą, a nie Radia Maryja, czy innej jakiejś frakcji czy opcji politycznej. Ambasador jest ambasadorem kraju i narodu, a nie jakiejś tam wąskiej grupy ideologicznej".
"By budować dobry wizerunek kraju i szacunek do Polski na świecie, należałoby przyjąć zasadę - i my taką zasadę chcemy przyjąć - że nawet cień podejrzenia, zwłaszcza w takim zakresie, jaki pada właśnie na pana ambasadora Ryna powinien być wystarczającą przesłanką, żeby człowieka odwołać" - uważa poseł PO.
Z kolei według Tadeusza Iwińskiego z SLD "to, co się dzieje wokół ambasadorów w ostatnich miesiącach, to jest rzecz niesłychana i obie strony: i urząd prezydenta, i minister spraw zagranicznych popełniają kolosalne błędy w tej sprawie, które się mszczą i będą się mścić".
"Po pierwsze prezydent np. mianował kilku ambasadorów bez przesłuchania przed komisją spraw zagranicznych i to w tak ważnych krajach jak Stany Zjednoczone. Po drugie minister spraw zagranicznych nie może zaproponować swoich z kolei kandydatur, bo blokuje je urząd prezydencki" - przypomniał Iwiński.
"Ani obecny minister spraw zagranicznych, ani obecny prezydent wydaje się niezbyt dobrze rozumieją na czym polega polityka międzynarodowa" - ocenił poseł lewicy.
Politycy odnieśli się także do wyjazdu przedstawicieli Kancelarii Prezydenta do Gruzji. W związku z sytuacją w tym kraju, w piątek rano do Tbilisi udali się przedstawiciele prezydenta L. Kaczyńskiego.
Minister Sikorski pytany w piątek, czy wiedział o ich misji, odparł, że był o tym poinformowany. Dopytywany w TVN24, czego spodziewa się po wysłanej przez prezydenta delegacji do Gruzji, odparł, że "dobrze jest mieć informacje z pierwszej ręki".
"Prezydent nie powinien podejmować takich działań bez konsultacji z premierem i rządem oraz rządu z Unią Europejską" - ocenił Adam Szejnfeld. "Tu się kłania kwestia zmiany konstytucji; wyjaśnienia konstytucyjnych uprawnień prezydenta, Rady Ministrów z premierem na czele" - dodał.
Według Poncyljusza "prezydent jest współodpowiedzialny za prowadzenie polityki zagranicznej, a więc też musi podejmować działania". "Ja nie widzę powodu, dlaczego (prezydent) ma z każdym dylematem i z każdą sprawą biec do ministra Sikorskiego" - powiedział Poncyljusz.
"Nie widzę przyczyn, dlaczego prezydenccy ministrowie nie mieliby lecieć do Gruzji i pomagać. Moim zdaniem tutaj nie ma takiej wprost zależności, że każdy ruch ministrów w Kancelarii Prezydenta musi być uzgodniony z MSZ" - uważa poseł PiS.ab, pap