Stachowicza zgłosił Jan Widacki (Koło Partii Demokratycznej).
W przesłanym PAP oświadczeniu Wassermann napisał, że jako "szeregowy członek komisji weryfikującej funkcjonariuszy SB" starał się, "by jak najwięcej z nich nie dopuścić do służby w Urzędzie Ochrony Państwa".
"Niestety wielu funkcjonariuszy negatywnie zweryfikowanych przez komisje lokalne odwołało się do centrali w Warszawie i tam podjęto decyzje o ich pozytywnej weryfikacji. Jako, że od tamtych wydarzeń minęło kilkanaście lat, a pamięć ludzka jest zawodna, pozwalam sobie przypomnieć opinii publicznej, że to właśnie poseł Widacki miał ogromny udział w przywracaniu wielu negatywnie zweryfikowanych esbeków. Jego słabość do tych ludzi trwa jak widać do dzisiaj" - dodał Wassermann.
Jan Widacki na początku lat 90. był wiceministrem spraw wewnętrznych i nadzorował proces weryfikacji b. funkcjonariuszy SB do UOP. Współtworzył ustawy policyjne.
"Stare przysłowie mówi, że +złodziej najgłośniej krzyczy łapać złodzieja+" - napisał Wassermann w swym oświadczeniu. Dodał w nim, że skoro Widacki zgłosił Stachowicza na eksperta komisji śledczej, "niech teraz ma go odwagę bronić samodzielnie, a nie uciekać się do manipulacji".
Sejmowa komisja śledcza ds. nacisków nie uwzględniła w poniedziałek wniosku Arkadiusza Mularczyka (PiS) o usunięcie płk. Stachowicza z grona swych ekspertów. Poseł chciał tego powołując się na media, które ujawniły, że płk Stachowicz brał "czynny udział" w aresztowaniu działaczy opozycji w PRL. Jako taki - według Mularczyka - "wspierał system totalitarny", dlatego dziś nie daje należytej rękojmi, nie może być obdarzony zaufaniem i może nie być bezstronny.
Mularczyk wskazał, że b. działacze Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela zawiadomili IPN o "niegodziwościach", jakich Stachowicz miał się dopuścić w ich sprawie. Jacek Kurski (PiS) pytał też Widackiego, który Stachowicza rekomendował na eksperta komisji, czy Widacki - jako wiceszef MSW - "miał udział w weryfikowaniu" Stachowicza.
Widacki odpowiedział, że nie miał, bo Stachowicz był weryfikowany w Krakowie, więc - mówił - weryfikował go Zbigniew Wassermann.
"By zagłuszyć głosy, że taka osoba nie powinna być doradcą komisji używa się argumentu, że pozytywnie przeszedł weryfikację przez komisję, której byłem członkiem. Posłowie Jan Widacki i Sebastian Karpiniuk (PO) moim nazwiskiem starają się uwiarygodnić pana Stachowicza" - napisał Wassermann.
Wassermann radzi Karpiniukowi, "który z racji młodego wieku tamtych lat może nie pamiętać, żeby popytał się swoich krakowskich kolegów z Platformy Obywatelskiej o to, kto wówczas miał decydujący wpływ na weryfikację SB w krakowskiej komisji. Łatwo odnajdzie tam nazwiska swoich dzisiejszych kolegów partyjnych" - napisał w oświadczeniu Wassermann.pap, em