Podejrzani piłkarze to dwaj gracze Polonii Warszawa, b. reprezentanci Polski: Piotr Ś. i Radosław M. oraz b. zawodnik Pogoni Szczecin Jarosław Ch.
Piotrowi Ś. i Radosławowi M. - jak poinformowała prokurator Ewa Dziadczyk - postawiono dodatkowe zarzuty. Piotr Ś. jest podejrzany o spowodowanie u jednego z policjantów "obrażeń ciała powyżej 7 dni", natomiast Radosław M. o znieważenie dwóch innych policjantów.
"W czasie przesłuchania wszyscy podejrzani składali wyjaśnienia, żaden z nich nie przyznał się do zarzutów" - powiedziała prokurator Dziadczyk.
Za pobicie policjanta grozi do 5 lat więzienia. Zmuszanie funkcjonariuszy przemocą do odstąpienia od czynności służbowych zagrożone jest karą do 3 lat pozbawienia wolności. Za znieważenie policjanta grozi grzywna, ograniczenie wolności lub do roku więzienia.
Wobec Piotra Ś. prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o aresztowanie na 2 miesiące. Wniosek ma być rozpoznany w środę. W ocenie śledczych Piotr Ś. był najaktywniejszym uczestnikiem napaści na policjantów i wobec tego tymczasowe aresztowanie jest najlepszym środkiem dla zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania.
Radosław M. i Jarosław Ch. zostali po przesłuchaniu zwolnieni. Prokuratura zastosowała wobec nich poręczenia majątkowe w wysokości 50 i 20 tys. zł oraz zakaz opuszczania kraju. Poręczenia podejrzani mają wpłacić na konto prokuratury w ciągu 7 dni.
Popołudniu Radosław M. i Jarosław Ch. opuścili Komendę Miejską Policji w Koszalinie, gdzie byli zatrzymani przez kilkadziesiąt godzin.
Wersja Radosława M.
Radosław M. powiedział po wyjściu, że nie czuje się winny. "Z naszej strony nie było żadnej agresji w stosunku do policjantów" - dodał.
W ocenie piłkarza to interweniujący w sprawie zakłócenia ciszy nocnej funkcjonariusze sprowokowali zajście. "Sprawa jest śmieszna i przykra, ale może mieć dla mnie poważne konsekwencje, co bardzo mnie martwi. Spędziłem dwa dni w celi cierpiąc za coś, czego nie zrobiłem" - powiedział Radosław M.
Piłkarz dodał, że nie jest prawdą "nic co zostało napisane w prasie" na temat zajścia.
"Widziałem, jak Piotrek leżał, a oni (policjanci) na nim siedzieli. Mówiłem im, żeby go zostawili. Oni (policjanci) byli jak w amoku, wyglądało że na to, że nie panują nad niczym, nagle jeden krzyknął +bierzemy ich też+ i to wszystko" - tak piłkarz zrelacjonował wydarzenia z nocy z niedzieli na poniedziałek, po których trafił do policyjnej izby zatrzymań.
Radosław M. dodał, że z jego wiedzy wynika, iż jest wielu nieznanych mu świadków zdarzenia, którzy nie potwierdzają wersji policji.
W winę piłkarzy nie wierzy również brat Radosława M. Cezary, który czekał przed prokuraturą na wynik przesłuchania trójki piłkarzy. Mężczyzna powiedział, że zna ich bardzo dobrze i dlatego nie wierzy by zachowywali się agresywnie w stosunku do policjantów. "To są osoby, które coś w życiu osiągnęły i nie sądzę by chciały zaprzepaścić to rzucając się na policjanta" - dodał.
Obrońca Piotra Ś. i Radosława M. koszaliński adwokat Kamil Sośnicki nie chciał rozmawiać z dziennikarzami o szczegółach sprawy. Jak wyjaśnił, sprawa jest bardzo złożona i na wczesnym etapie postępowania, zaś przedstawiony przez piłkarzy opis zdarzenia znacznie różni się od opisu policjantów.
Pytany o wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Piotra Ś. mecenas Sośnicki powiedział, iż ma nadzieję, że sąd się do niego nie przychyli.
Wersja Policji
Piłkarzy zatrzymano w nocy z niedzieli na poniedziałek w jednym z pensjonatów w nadmorskim Mielnie k. Koszalina w związku z napaścią na interweniujących w sprawie zakłócenia ciszy nocnej policjantów.
Według policji interwencja niemal natychmiast przerodziła się w napaść na funkcjonariuszy, których jako pierwszy miał zaatakować Piotr Ś.
"Najpierw ich wyzywał, potem zaczął bić pięściami w twarz i kopać. Do Piotra Ś. dołączyli wkrótce Radosław M. i Jarosława Ch." - relacjonował w poniedziałek nocne zajścia rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie Maciej Karczyński.
Zaatakowani policjanci wezwali posiłki. Napastnicy zostali obezwładnieni. Funkcjonariusze musieli użyć gazu. Poszkodowanych zostało dwóch policjantów. Jednemu z nich - jak wynika z dotychczasowych ustaleń śledztwa - Piotr Ś. miał złamać palec.ab, pap, keb