Prezydent pytany był o wypowiedź premiera Donalda Tuska, że jego gabinet będzie koncentrował się na "codziennej pracy i rządzeniu" tam, gdzie nie będzie to narażone na "kłótnie w Sejmie i politycznie uwarunkowane weto prezydenta".
Lech Kaczyński przypomniał, że los ustawy ostatecznie zależy od głosowania w Sejmie. "Jeżeli ponad 3/5 Sejmu po raz drugi ustawę uchwali, to ja muszę podpisać. Jeśli nie, to ustawa, można powiedzieć projekt ustawy, kończy bieg" - powiedział.
Prezydent powiedział, że nieczęsto z prawa weta korzysta. "Ja z tego prawa korzystam bardzo rzadko i jest sprawą mojej oceny, kiedy skorzystać, kiedy nie" - mówił prezydent, powołując się na przykład swego poprzednika Aleksandra Kwaśniewskiego, który "dwadzieścia kilka razy celnie wetował w okresie rządów AWS-u". "Robię to, do czego mam uprawnienie konstytucyjne. (...) Będę z niego korzystał tam, gdzie między moimi przekonaniami o tym, jak powinno być, a przekonaniem ustawodawcy będzie różnica" - zapowiedział.
Pytany, czy w sprawie zawetowania ustawy medialnej zawarł sojusz z lewicą, prezydent odpowiedział: "Rozmawiałem z panem prezesem Napieralskim, tłumaczyłem, jakie są moje argumenty. W innych sprawach też będę rozmawiał ze wszystkimi. Szykują się ustawy, które uważam za niezmiernie groźne dla Polski"
Prezydent uważa, że "konflikt polityczny w Polsce jest zbyt ostry". Jego zdaniem, powodem są niejednolite standardy stosowane wobec różnych polityków.
"Z jednej strony można używać obelg, słów powszechnie uznanych za obraźliwe i nie pociąga to za sobą żadnych skutków (...). Natomiast jeśli w stosunku do tych, którzy dziś rządzą, użyje się mocniejszego słowa, to jest skandal, to jest naruszenie standardów". "Najgorszy język od 2005 roku, trzeba to sobie jasno powiedzieć, mają ci, którzy dziś rządzą. Nikt się nie może z nimi porównywać" - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński jest przekonany, że zastosowanie tych samych standardów od razu obniżyłoby poziom agresji. "Jedni nie czuliby się bezkarnie, drudzy nie widzieliby powodów, dla których musieliby atakować" - powiedział prezydent.
Według niego, w Polsce stworzono w ostatnich latach wrażenie, że demokracja jest zagrożona, chociaż żadnego zagrożenia nie było.
"A teraz, mamy co chwilę informacje o zawiadomieniach o przestępstwie, z których nic nie wychodzi" - powiedział prezydent, określając sprawę b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, wobec którego prokuratura wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień, jako "akt zemsty" .
Według Lecha Kaczyńskiego zarzut karny dla Ziobry to powrót "do czasów inwigilacji prawicy, do pierwszej połowy lat 90.".
nd, pap