Młody mężczyzna chciał sprowadzić z zagranicy używane auto korzystając z ich pomocy. W dniu wyjazdu do Niemiec wziął ze sobą ok. 14 tys. euro. Gdy nie odzywał się przez kilkanaście godzin, jego narzeczona zawiadomiła policję. Zwłoki 25-latka znaleziono kilka dni później pod Warszawą.
W śledztwie ustalono, że Kaszycki i Mańkowski dojechali do Bełchatowa i w tamtym w rejonie, w odosobnionym miejscu zabili Michaela C. - dusząc go i bijąc. Zwłoki przywieźli w bagażniku do stolicy i porzucili na obrzeżach miasta.
"To okrutna, straszna, niewytłumaczalna dla normalnych ludzi z punktu widzenia motywów - zabicia, by dokonać rabunku kilkunastu tysięcy euro, zbrodnia" - mówił ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia.
Jak podkreślał, orzeczone wobec obu oskarżonych - "złych i zdeprawowanych ludzi" - kary po 25 lat pozbawienia wolności, są wyrokami adekwatnymi do stopnia zawinienia i karą niewątpliwie "słuszną i należną" za to co zrobili.
Sędzia podkreślał, że mężczyźni - wbrew swoim późniejszym deklaracjom - od początku mieli złe zamiary, a ich wyjaśnienia nie zasługują na wiarę. Jak wskazywał, wyjazd z Warszawy nastąpił w piątek popołudniu, choć wiadomo, że w weekendy urzędy, w których trzeba załatwić niezbędne dokumenty, są zamknięte. Podnosił także, że jeden z oskarżonych, który miał rzekomo zastąpić Amerykanina za kierownicą w drodze powrotnej - gdyby ten był zmęczony - nie miał nawet prawa jazdy.
Prokurator Krzysztof Szczerba domagał się kary dożywocia, podnosząc w mowie końcowej na rozprawie kilka dni temu, że oskarżeni działali wspólnie i z premedytacją udusili studenta, a potem podzielili się zabranymi mu pieniędzmi. Adwokaci Andrzej Lewandowski reprezentujący Kaszyckiego i adwokat Mańkowskiego Henryk Dzido prosili o "sprawiedliwe wyroki".
Wyrok jest nieprawomocny. Zgodnie z nim, skazani będą mogli ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie po spędzeniu 22 lat w wiezieniu. Prokurator Szczerba powiedział, że osobiście jest z wyroku "zadowolony", ale nie wykluczył, że na naradzie zapadnie decyzja o apelacji. Odwołanie zapowiedzieli już mecenasi.
Na sali byli najbliżsi studenta, którzy nie kryli emocji słuchając uzasadnienia. Na poprzednią rozprawę matka chłopaka przyniosła ze sobą jego zdjęcia. Podkreślała, że to zabójstwo wpłynęło na życie całej jej rodziny. "Ci ludzie zabrali mi serce. Nawet jeśli pójdą do więzienia nie zwróci mi to mojego syna. Nie możemy jednak dopuścić do tego by takiej krzywdy - jak moja rodzina - doznali inni" - apelowała przed sądem. W czwartek nikt z rodziny nie chciał wypowiadać się dla mediów.
nd, pap