We wtorek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa akt oskarżenia wobec Mirosława G. oraz 22 osób, które wręczały mu łapówki.
Jak podała rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska, G. oskarżono o popełnienie w sumie 42 przestępstw, polegających na przyjęciu korzyści majątkowych (w jednym przypadku - korzyści osobistej) od pacjentów lub członków ich rodzin, a także o "uporczywe naruszanie praw pracowniczych personelu medycznego". Za łapówkarstwo G. grozi do 10 lat; za mobbing - do 2 lat.
W dalszym ciągu trwa śledztwo przeciw G. za znęcanie się nad osobą najbliższą, zmuszanie pracownicy szpitala do poddania się "innej czynności seksualnej" oraz kilka czynów o charakterze korupcyjnym (wyłączono je do odrębnego śledztwa, bo nie ma w nich jeszcze "pełnego materiału dowodowego").
"Czekamy na proces, przed sądem będziemy udowadniać niewinność doktora G." - tak na akt oskarżenia zareagowała we wtorek jego obrończyni, mec. Magdalena Bentkowska. Podkreśliła, że w śledztwie jej klient nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia.
Zatrzymanie w lutym zeszłego roku G. i postawienie mu zarzutu zabójstwa, 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł oraz mobbingu wzbudziły wielkie emocje w opinii publicznej. Lekarz - ówczesny ordynator oddziału kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA - spędził trzy miesiące w areszcie. Opuścił go za kaucją 350 tys. zł - po tym jak sąd uznał, że nie ma prawdopodobieństwa, by dopuścił się on zabójstwa.
W maju tego roku prokuratura umorzyła wątek zabójstwa i narażenia przez dr. G. na utratę życia innego chorego z powodu "niepopełnienia przez podejrzanego zarzucanych mu przestępstw".
Sprawa była głośna szczególnie z powodu konferencji prasowej ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. To na tej konferencji dwa dni po zatrzymaniu lekarza Ziobro informując o zarzutach mówił: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Kardiochirurg pozwał za to Ziobrę i w sierpniu wygrał w sądzie I instancji, uzyskując sądowy nakaz przeprosin. Były minister, który podkreśla, że nie przesądzał winy, zapowiada apelację.
Jesienią 2007 r. w TVN Ziobro przedstawił nagrania z gabinetu G., zrobione w styczniu 2007 r. ukrytą kamerą przez CBA. Widać tam, jak kobiety, krewne pacjentów doktora G., wręczają mu koperty. Jedna z kobiet miała zeznać w prokuraturze, że w kopercie było 2 tys. zł, a druga, iż kopercie było 500 zł.
G. pozwał też media, które pisały o nim: "Doktor zabijał w rządowym szpitalu" i "Oto ofiara doktora mordercy". Pozwani powołują się na słowa Ziobry. Proces z "Faktem" trwa; "Super Express" przeprosił już G. za naruszenie jego dóbr osobistych.
Lekarze alarmowali, że spadek liczy przeszczepów w Polsce to m.in. efekt spektakularnego zatrzymania G.
Naruszenie zasady domniemania niewinności i poniżające traktowanie G. zarzuca w skardze do Trybunału w Strasburgu, domagając się od Polski ok. 100 tys. euro zadośćuczynienia.
Zatrzymanie G., wyprowadzenie go ze szpitala w kajdankach, filmowanie wszystkiego i przekazanie nagrań mediom wywołały dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach. Dyskusje wywołały też informacje "Gazety Wyborczej", że CBA nadało jednemu z wątków sprawy G. kryptonim "Mengele". CBA oświadczyło, że nie chciało nikogo piętnować, a chodziło jedynie o "wewnętrzną identyfikację" prowadzonej sprawy.ab, pap