"Nie były nigdy wysuwane takie sugestie, aby Andżelika Borys ustąpiła z zajmowanego stanowiska" - powiedział rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.
Jak napisała piątkowa "Rzeczpospolita", w ubiegłym tygodniu, tuż przed spotkaniem szefów dyplomacji Polski i Białorusi, do polskiego MSZ wezwana została Andżelika Borys. Miała ona usłyszeć, że "w imię racji geopolitycznych" i poprawy stosunków polsko- białoruskich powinna ustąpić ze stanowiska prezesa nieuznawanego przez Mińsk kierownictwa Związku Polaków na Białorusi.
Według gazety, jest już podobno dokładnie opracowany plan działań. W listopadzie miałby się odbyć zjazd zorganizowany przez oba związki - jeden kierowany przez Borys i drugi, pod kierownictwem "legalnego" prezesa ZPB Józefa Łucznika. Jest już kompromisowa kandydatura nowego prezesa - Aliny Jaroszewicz z Brześcia.
Paszkowski zaznaczył, że w rozmowach ze stroną białoruską przedstawiciele polskiego MSZ dawali do zrozumienia, że wybór nowych władz ZPB powinien być "wyłącznie suwerenną decyzją członków Związku".
Pytany, czy obydwie struktury ZPB powinny działać razem odpowiedział, że "byłoby to pożądane".
Według Paszkowskiego, wybory w Związku powinny odbyć się zgodnie z "demokratycznymi procedurami". Dopytywany, czy według MSZ, byłoby wskazane, aby zjednoczony Związek wybrał wspólnego prezesa, odpowiedział twierdząco.
Rzecznik MSZ dodał, że szef resortu Radosław Sikorski w trakcie spotkania ze swoim białoruskim odpowiednikiem zaznaczał, że zachowanie Mińska w wyborach parlamentarnych rozpisanych na 28 września, "przestrzeganie podstawowych zasad demokratycznych" i "stosunek do ZPB" będzie "testem woli demokratyzacji systemu w tym kraju".
Andżelika Borys została wybrana na prezesa ZPB na zjeździe organizacji w marcu 2005 roku, którego nie uznały władze białoruskie. Zgodnie z ich rekomendacją, 27 sierpnia w Wołkowysku został zorganizowany powtórny zjazd, na którym na prezesa wybrano Łucznika.
Zjazdu w Wołkowysku nie uznał rząd polski, oceniając, że odbył się on z naruszeniem zasad demokracji i ingerencją władz białoruskich.
Sikorski rozmawiał z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Siarhiejem Martynauem w ubiegły piątek.
Po powrocie na konferencji prasowej Sikorski podkreślił, że Polska uważa Białoruś za swojego europejskiego sąsiada i - jak powiedział - nasz wschodni sąsiad "co prawda nie aspiruje do UE, ale życzy sobie z nią zbliżenia".
Minister oświadczył, że warunkiem "sine qua non" zbliżenia Białorusi z Polską i UE "jest utrzymanie kursu na demokratyzację". Szef MSZ poinformował, że rozmowa dotyczyła również spraw Związku Polaków na Białorusi, zbliżających się białoruskich wyborów parlamentarnych i spotkania unijnych szefów dyplomacji.
Dla dobra Związku Borys gotowa odejśćPrezes nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys jest gotowa na "każde ustępstwo", by doprowadzić do normalnego i legalnego funkcjonowania związku.
Tak Borys skomentowała rozmowę sprzed kilku dni w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Według piątkowej "Rzeczpospolitej" miało do niej dojść przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Polski i Białorusi. Podczas rozmowy Borys miała usłyszeć, że w imię poprawy stosunków polsko-białoruskich i dla dobra związku powinna ustąpić ze stanowiska.
Polskie MSZ zaprzeczyło, aby kiedykolwiek sugerowało Borys ustąpienie ze stanowiska dla poprawy stosunków polsko-białoruskich.
Borys pytana wprost, czy sugerowano jej rezygnację powiedziała: "Tego tematu w ogóle nie było, w żadne personalia nikt nie wchodził. Był tylko temat legalizacji organizacji".
Według "Rz", jest już podobno dokładnie opracowany plan działań. W listopadzie miałby się odbyć zjazd zorganizowany przez oba związki - jeden kierowany przez Borys i drugi, pod kierownictwem "legalnego" prezesa ZPB Józefa Łucznika. Jest już kompromisowa kandydatura nowego prezesa - Aliny Jaroszewicz z Brześcia.
"Moje ustępstwa będą zależały od pozycji ludzi, którzy za mną stoją, bo dla mnie nie jest ważna moja osoba i moja sprawa personalna, tylko dla mnie jest ważna organizacja. Jeżeli trzeba będzie uratować organizację to oczywiście pójdę na każde ustępstwo" - powiedziała Borys, która brała udział w VI Forum Oświaty Polonijnej, które rozpoczęło się w Białymstoku.
Borys poinformowała, że szczegółowe zasady współpracy i jej warunki ma określić Rada Naczelna Związku Polaków na Białorusi, która w sobotę zbierze się w Grodnie.
Podkreśliła, że władzom związku zależy na normalizacji, ale zaznaczyła, że to czy do niej dojdzie będzie zależało "od dobrej woli ze strony białoruskiej", która do tej pory była tylko deklaracją, a nie rzeczywistym działaniem.
Nie chciała komentować sprawy szerzej. Pytana o sprawy personalne powiedziała, że nie wie, kto ma być kandydatem na prezesa związku. "Nie wiem kto jest kandydatem, mnie o tym nie powiedziano. Mnie wprost nikt nie powiedział, czy mam kandydować, czy mam nie kandydować" - powiedziała Borys. Dodała, że ten temat, w ogóle w rozmowach nie był poruszany.
Borys podkreśliła, że najważniejsze jest normalne funkcjonowanie Domów Polskich na Białorusi, nauczanie języka polskiego, a nie kwestie personalne, bo to czy rzeczywiście intencje władz białoruskich będą prawdziwe, pokaże czas.
Założyciel Związku Polaków na Białorusi i jego wieloletni prezes Tadeusz Gawin uważa, że dobrze by było, gdyby doszło do rzeczywistego zbliżenia i normalizacji w podejściu władz Białorusi do Związku Polaków na Białorusi.
Gawin sądzi jednak, że wybór nowych władz związku na warunkach zaakceptowanych przez obie strony nie będzie ani "pojednaniem, ani ociepleniem stosunków", a tylko wyborem władz. Ocenia, że zarówno władze białoruskie jak również "reżimowa" - jak się wyraził - część związku z Józefem Łucznikiem na czele nie jest zainteresowana utratą wpływów.
Gawin uważa, że Andżelika Borys powinna startować ponownie na prezesa związku, bo ma "wielkie poparcie" w środowisku polskim na Białorusi i udowodniła swoim działaniem, że jest oddana polskim sprawom, "nie jest przekupna, jest odważna, stanowcza" i właśnie takich ludzi związek potrzebuje na swoich liderów. Podkreślił jednak, że nawet gdyby wybrano Borys na prezesa, to droga do legalizacji związku jest "długa i wyboista".
Pytany o podawane przez "Rzeczpospolitą" nazwisko Aliny Jaroszewicz, która ma być według gazety kandydatką na prezesa związku podczas listopadowego zjazdu powiedział, że nic mu na ten temat nie wiadomo. Zaznaczył, że Jaroszewicz (działaczka z Brześcia) jest osobą zasłużoną dla polskich spraw i nie wydaje mu się, aby wystąpiła przeciwko Andżelice Borys.
Kadencja Borys kończy się w połowie marca 2009 roku.pap, keb