"Do dnia dzisiejszego pytamy, dlaczego musieli zginąć, dlaczego musiała dokonać się tak straszliwa zbrodnia?" "Pytamy, dlaczego przez pół wieku skutecznie kłamano, oszukiwano, chowano prawdę, eksponowano kłamstwo zbrodni katyńskiej" - mówił marszałek.
Na Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu odprawiono w niedzielę mszę św. ku pamięci polskich i ukraińskich oficerów zamordowanych przez NKWD. W modlitwach ekumenicznych uczestniczyli duchowni katoliccy, prawosławni, protestanccy i rabini.
W homilii biskup polowy Wojska Polskiego Tadeusz Płoski zwrócił uwagę, że "moralny spadkobierca odpowiedzialny za mord, reprezentowany przez rosyjski wymiar sprawiedliwości, oddalił zażalenie adwokatów rodzin ofiar uznając, że wśród pomordowanych w 1940 roku przez NKWD Polaków mogli być szpiedzy, dywersanci i terroryści".
"Niestety ciągle trzeba pokonywać opór ludzi i instytucji, które zasłaniają i deformują kształt prawdy. Ciągle przed wami rodziny katyńskie, bój o prawdę, której domagają się te mogiły, której domaga się cała Rzeczpospolita" - mówił biskup Płoski.
Zdaniem Komorowskiego, "musi boleć i niepokoić sięganie po tylu latach do argumentów rodem z komunizmu". "Odnoszę wrażenie, że władze rosyjskie czekały i chyba już się doczekały momentu, w którym ostatni bezpośredni wykonawcy zbrodni katyńskiej nie żyją" - powiedział.
Marszałek Sejmu zwrócił także uwagę, że pozostała jeszcze jedna wielka prośba do przyjaciół ukraińskich - o upamiętnienie Bykowni koło Kijowa, gdzie także spoczywa duża grupa polskich jeńców rozstrzelanych obok Ukraińców.
Marszałkowi Sejmu podczas uroczystości towarzyszyli przedstawiciele rodzin, których ojcowie czy dziadkowie zginęli w Charkowie. W alei pomiędzy polską a ukraińską częścią cmentarza, szukali oni tabliczek z nazwiskami swoich bliskich, zapalali znicze i składali kwiaty.
Barbara Greczner z Gorzowa Wielkopolskiego wspominała w rozmowie z dziennikarzami, że pierwsza kartka od ojca przyszła w grudniu 1940 roku i prosił w niej o ciepłą odzież i pastę do zębów. "A potem przychodziły dziwne telegramy: pisał, że zdrów i pisał, że powrócił" - powiedziała.
Anna Wolińska z Warszawy podkreślała, że nazwisk jej ojca i wuja nie było na listach katyńskich, a informacje o miejscu pochówku ojca uzyskała dopiero z dokumentów, jakie Michaił Gorbaczow przekazał Wojciechowi Jaruzelskiemu w 1990 roku.
"W tych piwnicach strzałem w tył głowy został pozbawiony w wieku lat 40 mój ojciec kapt. Jakub Wajda" - wspominał reżyser Andrzej Wajda. Dziękował też osobiście Wiktorowi Juszczence, że na tablicy pamiątkowej na dawnym gmachu NKWD znalazł się podpis "Rodziny z Polski i Naród Ukraiński". Jego żona Krystyna Zachwatowicz wspominała, że na tym budynku jeszcze do niedawna wisiała tablica z Feliksem Dzierżyńskim.
Minister służb bezpieczeństwa Ukrainy Walery Nalewajczenko zadeklarował z kolei, że zgodnie z decyzją prezydenta Juszczenki do końca tego roku zostaną udostępnione wszystkie archiwa i dokumenty dot. ofiar represji.
Marszałek Sejmu dziękował natomiast, że "razem możemy dokonać aktu przekreślenia złej przeszłości. Jest rzeczą ważną, abyśmy pamiętali - Ukraińcy i Polacy - że to przekreślenie złej, kłamliwej przeszłości jest możliwe w ramach niepodległej i niepodległej Polski" - dodał Komorowski.
Na mocy rozkazu Stalina strzałami w tył głowy NKWD uśmierciło w 1940 r. ok. 22 tys. polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. Wśród nich 15 tys. stanowili więźniowie obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Rozstrzeliwano ich wiosną 1940 r. w Katyniu, Charkowie i w Kalininie (dziś - Twer).
pap, em