ABW odpowiada, że przy podejmowaniu decyzji kadrowych Agencja kieruje się przesłankami merytorycznymi.
"Niepokojem musi napawać odradzanie wpływów Służby Bezpieczeństwa. Na stanowiska kierownicze, średnie i najwyższe, wracają osoby z SB" - powiedział Stasiak.
Dodał, że nie chodzi o kwestie personalne, ale o to, że coraz większy wpływ na największą ze służb specjalnych, "podstawową pod względem ochrony bezpieczeństwa naszego kraju", zyskują osoby związane z SB. "Prawie 20 lat po odzyskaniu przez Rzeczypospolitą niepodległości, służby specjalne odwołują się do doświadczenia SB" - mówił Stasiak.
Zdaniem szefa BBN jest to wyraz braku zaufania do nowszych kadr i nawiązanie do doświadczenia SB, której celem było "zwalczanie niepodległości i suwerenności".
Według Stasiaka "ten niepokojący trend" widać od kilku miesięcy. Stasiak dodał, że jego wypowiedź to "element refleksji o państwie", związanej z rocznicą 11 listopada. Zapewnił, że zarzut nie ma w związku z publikacjami o ABW.
"W ABW pracują osoby, które spełniają kryteria ustawy o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu, korzystają z pełni praw publicznych i spełniają wszystkie kryteria predestynujące do służby" - skomentowała słowa Stasiaka rzeczniczka Agencji mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. "Szef ABW kieruje się w decyzjach kadrowych wyłącznie przesłankami merytorycznymi i kwalifikacjami funkcjonariuszy" - dodała.
Stasiak poinformował też, że wystąpił do premiera, by kolegium do spraw służb specjalnych zbadało sprawę majątku szefa ABW Krzysztofa Bondaryka.
Jak podały media, CBA, kierowane przez Mariusza Kamińskiego mianowanego za rządów PiS, wykryło, że Bondaryk ukrył wysokość odprawy przyznanej mu, gdy odchodził z dyrektorskiej funkcji w telefonii komórkowej PTC (Era). Bondaryk zapewnił, że nigdy nie ukrywał swoich dochodów, a oświadczenie majątkowe wypełnił "rzetelnie i zgodnie z prawdą". Zaznaczył, że informacje dotyczące swoich dochodów zamieszczał w zeznaniach podatkowych oraz w rejestrze korzyści.
ND, PAP