"Nie jest tak, że jakikolwiek funkcjonariusz BOR wysyła gdziekolwiek prezydenta" - w ten sposób skomentował informację, że szef prezydenckiej ochrony Krzysztof Olszowiec nie znał wcześniej trasy przejazdu prezydentów.
Kownacki podkreślił w TOK FM, że to gospodarz wizyty zapewnia zawsze ochronę swojemu gościowi, uznał więc za normalne, że ochrona polskiego prezydenta była od niego oddzielona przez samochody Gruzinów. Zapewnił, że ochrona "nie zostawiła prezydenta samego".
Szef kancelarii zaprzeczył, by prezydenci omówili trasę przejazdu już w samolocie. "Nieprawdą jest to, co mówił wicepremier Schetyna, że w samolocie zostało to ustalone. Skąd mu się to wzięło, dlaczego tak nieprawdziwą informację przekazał, tego nie wiem" - powiedział.
Jak dodał, propozycja zmiany trasy padła dopiero w samochodzie. "Tylko ci dwaj panowie, panowie prezydenci wiedzieli, że skręcą na ten posterunek" - zapewnił Kownacki.
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. (był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty Lecha Kaczyńskiego), zawrócili do stolicy Gruzji.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że w czwartek zostanie przedstawiony raport dotyczący działań BOR w sprawie incydentu gruzińskiego z udziałem prezydenta.
pap, keb