"W dalszym ciągu na żadnej z list, które są udostępniane zarówno przez policję, jak i przez służby, które kompilują te informacje na podstawie przekazów ze szpitali, nie ma nazwisk Polaków" - podkreślił rzecznik.
Kilka minut wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski i komisarz UE ds. stosunków zewnętrznych i europejskiej polityki sąsiedztwa Benita Ferrero-Waldner potępili podczas konferencji prasowej w Warszawie zamachy w Indiach.
"Oboje jesteśmy oburzeni straszliwym atakiem terrorystycznym w Indiach. (...) Potępiamy w najostrzejszych słowach to, co tam się stało" - powiedział Sikorski.
Również Ferrero-Waldner potępiła "okrutne zdarzenia, które miały miejsce w Indiach". "Podejmiemy wszelkie działania, żeby zwalczać terroryzm i wspierać wszelkie działania, które temu celowi mają służyć" - podkreśliła.
Terroryści zaatakowali nocą ze środy na czwartek w wielu punktach Bombaju, w tym w hotelach Taj Mahal i Oberoi (wzięli tam zakładników), otworzyli też ogień w porcie lotniczym, w szpitalu oraz w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju. Rano zaatakowali także siedzibę żydowskiej ortodoksyjnej grupy Chabad- Lubawicz, zatrzymując rabina.
Według policji zginęło ponad 100 osób, ponad 300 zostało rannych. Do zamachów przyznała się nieznana dotychczas organizacja Mudżahedini Dekanu.
Paszkowski, który rozmawiał z dziennikarzami po konferencji polityków, zapewnił, że czworo Polaków, którzy przebywali w dwóch hotelach Taj Mahal i Trydent Oberoi, jest już na wolności i w bezpiecznym miejscu. Podkreślił, że osoby te zostały otoczone opieką konsula, który był przed hotelami w momencie ich wyjścia.
"To byli ci, o których się najbardziej obawialiśmy, których życie i zdrowie było zagrożone" - mówił Paszkowski. Potwierdził, że MSZ pozostaje w kontakcie z rodzinami czwórki Polaków.
Paszkowski zaznaczył, że konsul zapewnił im zwyczajową w tego typu przypadkach pomoc polegającą na zakwaterowaniu, ułatwieniu wszystkich kwestii praktycznych. "Jeżeli się to okaże potrzebne, oczywiście także zostaną wyposażeni w odpowiednie środki finansowe umożliwiające powrót do kraju" - zapewnił rzecznik MSZ.
"Nasz konsul zapewnia nas, że wszystkie cztery osoby na szczęście są na wolności i wszystkie cztery są otoczone opieką, przebywają w bezpiecznym miejscu, chociaż sytuacja na miejscu oczywiście nadal nie jest bezpieczna, w dalszym ciągu trwają działania sił bezpieczeństwa przeciwko terrorystom" - powiedział Paszkowski.
Nie wiadomo na razie, kiedy czwórka Polaków opuści miasto; czy nastąpi to w trybie natychmiastowym. Jak powiedział rzecznik resortu, nie zgłaszali oni jeszcze tego typu intencji.
"W każdym razie nie będzie przeszkód, nasza służba konsularna w takich przypadkach - utraty karty kredytowej, pieniędzy - oczywiście udziela natychmiastowej pożyczki, która umożliwia kontynuowanie podróży" - mówił.
Pytany, czy MSZ rozważa zorganizowanie grupowego powrotu odparł, że będzie to rozważane, ale najprawdopodobniej nie okaże się potrzebne.
"Uruchomiliśmy specjalne numery telefonów, które przekazaliśmy (...) w Mumbaju, w tej chwili te telefony zostaną przeniesione - uprzedzam - do New Dehli (...) Tam mogą się zgłaszać Polacy, którzy niejako zostali uwięzieni na miejscu, tak abyśmy my z kolei mieli jakieś rozeznanie odnośnie liczebności Polaków na miejscu w Mumbaju i mogli zorganizować wyjazd czy w formie wyjazdów indywidualnych samolotem (...) czy na jakiejś zasadzie grupowego wyjazdu, jeżeli taki okaże się konieczny" - podkreślił.
W komunikacie wydanym po południu MSZ poinformowało, że wszyscy, którzy niepokoją się o losy członków swoich rodzin lub wiedzą o osobach przebywających w Bombaju, proszeni są o bezpośredni kontakt z polską ambasadą w New Delhi i o przekazanie bliższych informacji na temat tych osób. Chodzi o nazwisko, miejsce zaplanowanego pobytu, numer telefonu komórkowego.
Telefony do ambasady w New Delhi to: numer kierunkowy: 0091 11, numery telefonów: 414 96 935; 414 96 955.
Paszkowski pytany, czy możliwe jest wysłanie samolotu rządowego po Polaków, odparł: "jeżeli sytuacja będzie tego wymagała".
"Wysłanie samolotu byłoby wymagane w sytuacji, gdyby była to bardzo duża grupa Polaków, których trzeba by było przewieźć grupowo. Nic na to nie wskazuje. Ale tak jak mówiłem, w dalszym ciągu zbieramy informacje" - dodał.
Paszkowski potwierdził także dziennikarzom, że jednym z czwórki Polaków był europoseł.
"Natomiast obawialiśmy się o życie szczególnie Polaka, który schował się w pokoju w hotelu Trydent, bo tam trwała najbardziej dramatyczna akcja uwalniania zakładników" - podkreślił.
"To jest dosyć rozległy, duży hotel dwudzielny połączony tylko łącznikiem, także te akcje były prowadzone równolegle w kilku miejscach" - relacjonował Paszkowski. Zaznaczył, że gdy tylko okazało się to możliwe, Polak został wyprowadzony na zewnątrz hotelu i tam przejął go oczekujący konsul. Polak wyszedł w pierwszej grupie gości hotelowych i uwolnionych zakładników, choć sam zakładnikiem nie był.
Paszkowski podkreślił też, że cały czas Polak pozostawał w kontakcie z konsulem. "Bardzo wcześnie została nawiązana z nim łączność sms-owa, utrzymywał też taki sms-owy kontakt ze służbami, które prowadziły działania mające na celu uwolnienie zakładników, więc być może także swoimi informacjami niejako przyczynił się do skuteczności prowadzonej akcji" - powiedział rzecznik resortuND, ab, PAP