Minister podkreślił, że prezydent bardzo wysoko ocenia pracę Olszowca, zarówno "jego osobisty wkład, jak i jako dowódcy całej ochrony" prezydenckiej i ta "wysoka ocena rozciąga się także na zdarzenia w Gruzji".
W ocenie Kownackiego, zawieszenie Olszowca to "dowód hipokryzji" tych, którzy stawiają zarzuty prezydentowi, że w Gruzji naraził się na niebezpieczeństwo, a jednocześnie "sami pozbawiają go ochrony" podczas najbliższych wyjazdów zagranicznych i krajowych.
Lech Kaczyński planuje w grudniu m.in. tygodniową wizytę w Azji oraz wyjazd na szczyt unijny do Brukseli.
"Tutaj widać, że chodzi wyłącznie o jakąś nagonkę, o jakiś atak polityczny na pana prezydenta" - oświadczył prezydencki minister.
Olszowca zawiesił szef BOR gen. bryg. Marian Janicki w związku z incydentem z udziałem prezydenta, do którego doszło w Gruzji. W tej sprawie postępowanie wyjaśniające prowadzi BOR, okoliczności zdarzenia wyjaśnia też warszawska prokuratura okręgowa.
W środę szef BOR spotkał się z prezydentem. Wcześniej premier zapowiadał, że ewentualne konsekwencje personalne wobec funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu w związku z niedzielnym incydentem w Gruzji będą zależały od decyzji gen. Janickiego. Szef BOR nie chciał ujawnić żadnych szczegółów rozmowy z prezydentem.
Funkcjonariusze BOR, którzy brali udział w akcji w Gruzji - w tym także Olszowiec - przedstawili już swoje wyjaśnienia. Wynika z nich m.in., że o nowym punkcie programu wizyty L. Kaczyńskiego (początkowo on i prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili mieli jechać do wioski uchodźców w miejscowości Metechi, ale ostatecznie cała kolumna zboczyła z autostrady i zatrzymała się na granicy gruzińsko-osetyjskiej w okolicach Achałgori - wtedy rozległy się strzały) dowiedzieli się w ostatniej chwili i nie mieli możliwości skontaktowania się w tej sprawie z prezydentem.
Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, funkcjonariusze wyjaśniali też, że Gruzin, który prowadził ich samochód, nie mówił ani po rosyjsku, ani po angielsku; nie miał też łączności z innymi przedstawicielami strony gruzińskiej, odpowiadającymi bezpośrednio za kontakt z prezydentem. To uniemożliwiło funkcjonariuszom BOR kontakt z gruzińskimi służbami, gdy zmieniono plan wizyty, a także gdy okazało się, że auto, którym jadą polscy funkcjonariusze, wymijane jest przez kolejne samochody z kolumny i znajduje się coraz dalej od limuzyny z prezydentami. W czwartek został ujawniony raport służb na temat incydentu w Gruzji (z pominięciem tajnych fragmentów).
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd., zawrócili do stolicy Gruzji.
ND, PAP