Na 692 stronie ww. książki stwierdzono, że świadek Edward Graczyk nie żyje, a data śmierci jest nieznana. Przy jego nazwisku napisano też, że to on zwerbował Lecha Wałęsę. Jak poinformował w piątek Instytut Lecha Wałęsy "świadek żyje, postanowił się ujawnić i jest gotów zeznawać, aby pokazać całą prawdę".
"To oznacza, że trzeba się zapytać, kto go uśmiercił i dlaczego. Przecież to nie chodzi o to, żeby on przesądził, czy agent, czy nie agent. Cwaniacy o tym pisali książki, filmy robili, pieniądze zarabiali i wszystkich nas ograno" - powiedział Wałęsa.
Pytany, jak informacja o istnieniu "uśmierconego" esbeka wpływa na wartość publikacji Cenckiewicza i Gontarczyka odparł, że należałoby ją "wyrzucić ze sprzedaży". "To jest gniot, to jest kłamstwo, jak tu w taki sposób podstawę uśmiercono, więc to jest barbarzyństwo, a nie książka" - ocenił były prezydent.
Podkreślił, że autorzy książki mieli wystarczająco dużo pieniędzy i możliwości, aby dowiedzieć się, że oficer SB żyje. "Oni (S.Cenckiewicz i P. Gontarczyk) jeździli po wszystkich możliwych ludziach, którzy byli obok mnie i co oni się nie dowiedzieli, że ten człowiek żyje. No nie żartujecie, to jest nie możliwe" - zaznaczył Wałęsa.
Zdaniem byłego prezydenta, Graczyk może wnieść do tej sprawy "jedynie prawdę, bo o nic więcej przecież nie chodzi". "Nie wiem na ile on przesądzi w tej sprawie, bo on też był w różnych akcjach. Nie wiadomo co on robił i jak robił. Ja wiem jaka jest prawda - ja nie mam nic z tym wspólnego" - podkreślił Wałęsa.
Dodał, że jego rozmowy z odnalezionym oficerem kontrwywiadu SB mogły dotyczyć jedynie tematu Niemców i Żydów, a nie jego kolegów z "Solidarności", bo - jak zaznaczył - "to kontrwywiadu nie interesowało".
W piątek rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że 18 listopada Edward G. został przesłuchany przez prokuratorów IPN w obecności Lecha Wałęsy (ma on w tym śledztwie status pokrzywdzonego) oraz swego pełnomocnika. "Celem przesłuchania było stwierdzenie, czy istnieją oryginalne dokumenty dotyczące działań SB wobec Lecha Wałęsy" - oświadczył Arseniuk.
Dodał, że w trakcie przesłuchania Graczykowi okazano znane dokumenty sprawy. "Co do jednego z nich potwierdził, że to jego pismo, i że wypłacił Lechowi Wałęsie 1500 zł" - powiedział Arseniuk. "Zeznał też, że nic mu nie jest wiadomo, jakoby koledzy zarejestrowali Lecha Wałęsę jako tajnego współpracownika" - poinformował Arseniuk.
ND, PAP