Międzynarodowe organizacje humanitarne od dawna domagają się uznania amunicji kasetowej za broń zakazaną. Kasetowe bomby lotnicze oraz pociski artyleryjskie i rakietowe zawierają do kilkudziesięciu mniejszych bomb odłamkowych lub przeciwpancernych, rozrzucanych na dużej przestrzeni po wybuchu głównego ładunku. Praktyka wskazuje, że pewna część bomb nie eksploduje od razu, zamieniając zbombardowany teren w pole minowe.
Jak się oczekuje, do czwartku konwencję podpiszą przedstawiciele około 100 spośród 192 państw, reprezentowanych w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Do konwencji nie zamierzają się jednak przyłączyć kraje, dysponujące największymi zasobami takiej broni - czyli USA, Rosja i Chiny, a także Indie, Pakistan, Izrael i Brazylia.
Polska gotowa jest zlikwidować zapasy amunicji kasetowej z lat 70. i 80. XX w., ale chce utrzymać na uzbrojeniu jej nowsze modele, wyposażone w skuteczne samolikwidatory. Wskazuje ponadto, że jej wschodni sąsiedzi - poza Rosją również Białoruś i Ukraina - nie zamierzają przyłączyć się do konwencji.
Jako pierwszy konwencję podpisał przedstawiciel Norwegii, a po nim reprezentanci Laosu i Libanu - czyli państw, gdzie problem niezdetonowanej amunicji kasetowej jest szczególnie dotkliwy. Według danych ONZ, podczas wojny z szyickim Hezbollahem w lecie 2006 roku Izrael zrzucił na południowy Liban w zasobnikach kasetowych do 4 mln pojedynczych ładunków wybuchowych.
"Wojsko jest za likwidacją broni kasetowej starego typu - tej produkowanej w latach 70-tych i 80-tych, natomiast za pozostawieniem tej nowej generacji broni kasetowej, dlatego, że przypominam, nowa generacja broni kasetowej jest wyposażona w samolikwidatory - tzn. te pociski, które są głównym sposobem rażenia, mają takie specjalne urządzenia, które powodują, że po jakimś czasie samolikwidują się poszczególne ładunki. W związku z tym do absolutnego minimum ograniczają się straty wśród ludności cywilnej, tej, która wraca do swoich domów, wraca na swoje pola, wraca do swoich zakładów, do swoich miast, do swoich wiosek. Ta broń nowej generacji, ta broń wyposażona w samolikwidatory jest nam potrzebna na wypadek ewentualnej, mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, operacji obronnej, którą musielibyśmy prowadzić na naszym, własnym terytorium. Ona sprawia, że znacznie mniej dział, znacznie mniej moździerzy, znacznie mniej innego rodzaju artylerii będziemy musieli posiadać i znacznie mniej będziemy musieli posiadać ładunków do tejże właśnie artylerii, do tych właśnie moździerzy, do tych właśnie dział. Z tego powodu jest ona znacznie bardziej efektywna i w sytuacji takiej, kiedy potęgi takie jak Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja - nasz sąsiad - nie wyrzekają się tej broni - nie powinniśmy się także wyrzekać broni - nowej generacji broni kasetowej" - oświadczył polski minister obrony narodowej Bogdan Klich.
Jego stanowisko poparł premier Donald Tusk. "Co do ważnego pytania, bo ono się pojawia nie tylko w odniesieniu do broni kasetowej, bo przecież są porozumienia i deklaracje państw dotyczące różnych typów broni - często Polska jest pytana: a co z bronią kasetową, co z minami. Chcę powiedzieć, że to, co wspomniał minister Klich, to jest dla nas kluczowe. Nie jest tak szczególnie interesująca dla nas lista państw, które podpisują tego typu zobowiązania, tylko my zdecydowanie większą uwagę zwracamy na państwa, które nie podpisują tego typu zobowiązań. Zadaniem polskiego wojska, dowództwa, także ministra obrony narodowej jest w pierwszym rzędzie podejmowanie działań i decyzji, które zwiększają bezpieczeństwo Polski, a dopiero po wypełnieniu wszystkich obowiązków wynikających z tego postulatu, analizujemy, zastanawiamy się nad innymi działaniami, także tymi rozbrojeniowymi. Na razie, jeśli chodzi o Polskę, nie ukrywamy przecież tego, musimy pracować pełną parą nad zwiększeniem obronności, zdolności obronnych Polski a nie nad ich zmniejszeniem. I dlatego, jak sądzę, polska pozycja w tej kwestii, polskie stanowisko jest zrozumiałe i do zaakceptowania" - powiedział Tusk.
"Polska nie jest sygnatariuszem (konwencji o zakazie amunicji kasetowej), bo sygnatariuszem nie są jeszcze wszyscy nasi sąsiedzi" - oświadczył w środę w Brukseli przybyły tam na spotkanie szefów dyplomacji państw NATO minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
"Dopóty, dopóki nasi sąsiedzi mają taką amunicję na swoim wyposażeniu, czujemy - nasze wojsko i jako rząd odpowiedzialny za bezpieczeństwo kraju - że w tej chwili przystąpienie do konwencji byłoby przedwczesne" - dodał Sikorski.ab, pap, keb