"Strachu, że o godzinie 6-tej rano ostre pukanie do drzwi oznacza kolejną rewizję, kolejne 48 godzin w milicyjnym areszcie, a być może kolejne aresztowanie" - podkreślili sygnatariusze pisma. "Wybraliśmy takie życie, by czuć się ludźmi wolnymi" - zaznaczyli.
Jak dodali autorzy listu, "mimo wszystkich dzielących nas różnic - co było naturalne, chodziło nam właśnie o to, by ludzie mieli prawo do głoszenia swoich poglądów - byliśmy razem".
"Byliśmy razem w tym głębokim sensie, że wiedzieliśmy, gdzie jest nasz przeciwnik i mieliśmy świadomość, że działamy na rzecz słusznej sprawy" - napisali.
"Dziś, gdy nasz cel został osiągnięty, z różnych stron wychodzą ludzie, którzy chcieliby zniszczyć naszą przyjaźń, solidarność, poczucie wspólnoty. Możemy tylko wyrazić żal, że te uczucia nie mogą być ich udziałem" - podkreślili autorzy listu.
Pod listem podpisali się m.in. Seweryn Blumsztajn, Teresa Bogucka, Zbigniew Bujak, Benedykt Czuma, Andrzej Czuma Mieczysław Grudziński, Maciej Grzywaczewski, Aleksander Hal Stanisław Huskowski, Zbigniew Janas, Jacek Kleyff, Bogdan Lis, Jan Lityński, Krzysztof Pusz, Arkadiusz Rybicki, Adam Szostkiewicz, Jacek Taylor, Barbara Toruńczyk, Tomasz Wołek, Henryk Wujec, Ludwika Wujec, Rafał Zakrzewski.
W ubiegłym tygodniu prezes PiS Jarosław Kaczyński zarzucił Niesiołowskiemu, że w latach 70. "sypał" w czasie pierwszego przesłuchania. "Mogę tu przynieść pewną książkę i troszkę ją poczytamy publicznie. Będzie pan bardzo czerwony. Bo sypać w pierwszym przesłuchaniu w tak haniebny sposób, to naprawdę fatalna sprawa" - mówił J.Kaczyński w środę w Sejmie w debacie nad odwołaniem marszałka Bronisława Komorowskiego.
W czwartek w "Sygnałach Dnia" prezes PiS powtórzył swoje oskarżenia i uściślił, że chodziło mu o książkę o organizacji "Ruch" i jej inwigilacji przez Służbę Bezpieczeństwa.
J. Kaczyński powołuje się na książkę pt. "Działania SB wobec organizacji Ruch" Piotra Byszewskiego, historyka zatrudnionego w archiwum IPN. "Ruch", w którym działał Niesiołowski to pierwsza w PRL konspiracyjna organizacja po 1956 r., która przyjęła program niepodległościowy.
"Trzynastoletnie dziewczynki w zderzeniu z gestapo wytrzymywały potworne tortury, więc nie ma tutaj w ogóle o czym mówić" - stwierdził J. Kaczyński, odnosząc się do tego, że Niesiołowski miał zeznawać na pierwszym przesłuchaniu.
Później prezes PiS powiedział, że nie zamieniłby się życiorysem z Niesiołowskim, mimo, że nie miał takich wyroków jak on. Podkreślił, że nigdy nie twierdził, że Niesiołowski jest agentem.
Sam Niesiołowski przyznał w rozmowie z Radiem ZET, że po aresztowaniu 20 czerwca 1970 r. zeznawał "od pierwszego dnia". "Wiedziałem, że już pewnych rzeczy bronić się nie da, że są znane Służbie Bezpieczeństwa. Wielokrotnie na ten temat mówiłem. Sięganie do tego i takim językiem mówienie, jak mówi pan Kaczyński, świadczy o tym, że ten człowiek jest chory z podłości i nienawiści" - uważa poseł PO.
Podkreślił, że jego zeznania są dostępne. "Ja się nie boję tej książki. Tam nie ma nic, są zeznania człowieka, który się broni, jak może tak chroni kolegów" - powiedział Niesiołowski.
Oskarżeniom prezesa PiS pod adresem Niesiołowskiego zdecydowanie zaprzecza współtworzący "Ruch" Andrzej Czuma. "Takich wyroków (jaki dostał Niesiołowski - PAP) nie dostawali ludzie sypiący w śledztwie" - podkreślił w rozmowie w TVN.
Zdaniem Czumy, Niesiołowski na nikogo nie donosił. "To, co mówi Jarosław Kaczyński, to kłamstwo. Wyrywkowo traktuje publikację" - powiedział Czuma.ab, pap