Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w wydanej przez IPN książce pt. "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii" napisali, że Graczyk w 1970 r. zwerbował Lecha Wałęsę jako agenta. Wałęsa zaprzecza.
Cenckiewicz podkreślił, że "oświadczenie Graczyka stoi w sprzeczności z tym, co powiedział on prokuratorom IPN zeznając 19 listopada b.r. Oświadczenie Graczyka Cenckiewicz nazwał "śmiesznym i niepoważnym". "Kompletny galimatias, wszystko pomieszane, np. miesza kryptonim z pseudonimem" - powiedział historyk. "Te wywody można obalić argumentami naukowymi" - dodał.
Cenckiewicz uważa, że "w treści oświadczenia są zapożyczenia z wielu wypowiedzi Lecha Wałęsy".
Jak dowiedziała się PAP, były prezydent na temat tego oświadczenia ma się wypowiedzieć w środę.
Jak napisał Graczyk w swoim oświadczeniu, "wszystkie rozmowy z Lechem Wałęsą były przesłuchaniami w czasie których był on poddawany oczywiście presji właściwej dla tej formy wywiadowczej".
"Nigdy nie uzyskałem od Lecha Wałęsy żadnej deklaracji współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, ani nigdy w czasie tych rozmów czy przesłuchań nie było mowy o werbunku Lecha Wałęsy do współpracy z organami PRL" - wskazał. "Zaprzeczam kategorycznie twierdzeniu, abym był tą osobą, która zwerbowała Lecha Wałęsę" - podkreślił.
Graczyk napisał, że z jego wiedzy operacyjnej wynika, że żaden inny pracownik organów bezpieczeństwa PRL nie uzyskał od Wałęsy zgody lub deklaracji współpracy agenturalnej czy jakiejkolwiek innej. Jak ocenił, fakt taki byłby mu "natychmiast znany, jako informacja niezbędna w pracy wywiadowczej".
Stwierdził, że Wałęsa nie sporządzał na jego ani innych organów PRL zlecenie żadnych relacji ani informacji na piśmie. "Z treści przesłuchań Lecha Wałęsy nie wynikała żadna możliwość pokrzywdzenia ani zagrożenia dla osób trzecich" - uważa Graczyk.
"Wobec braku jakiejkolwiek deklaracji współpracy z organami PRL wykluczone jest, abym przekazywał Lechowi Wałęsie środki finansowe jako wynagrodzenie, czy zwrot kosztów podróży, skoro przesłuchania odbywały się w mieście jego zamieszkania tj. w Gdańsku, a zwrot kosztów należał się tylko w razie dojazdu z innej miejscowości" - napisał.
Graczyk wskazał, że w swoich upublicznionych zeznaniach potwierdził wiarygodność dokumentu kwitującego przekazanie pieniędzy, sygnowane podpisem "Bolek". Jak wyjaśnił, w praktyce służb PRL oznaczało to, że środki zostały przeznaczone na sprawę o kryptonimie "Bolek", a ich wydatkowanie zostało potwierdzone podpisem wykonanym przez niego lub innego pracownika służb PRL za pomocą tego kryptonimu.
"Lech Wałęsa osobiście, własnoręcznie, ani w żaden inny sposób nie potwierdzał przyjęcia ode mnie żadnych środków finansowych, gdyż nigdy nie nastąpiło wręczenie mu takich środków" - podkreślił.
Jak napisał, standardową praktyką działania organów bezpieczeństwa PRL było przypisanie do akcji rozpracowywania danej osoby, w tym przypadku Lecha Wałęsy, konkretnego kryptonimu bez wiedzy ani zgody tej osoby. "Kryptonimem +Bolek+ zostały nazwane w dokumentacji organów PRL wszystkie działania wobec danej osoby, w tym podsłuchy w zakładzie pracy, na łącznicy telefonicznej, podsłuch w siedzibie związku zawodowego kierowanego przez Lecha Wałęsę i podsłuch na telefon domowy" - wyjaśnił Graczyk.
"Istniejące pokwitowania przekazania środków finansowych nie są więc pokwitowaniami odebrania ich przez osobę poddaną rozpracowaniu, a stanowią potwierdzenie poniesienia kosztów aranżacyjnych prowadzenia sprawy o danym kryptonimie w rozliczeniach wewnętrznych organów PRL" - napisał.
"Oświadczam, że ze względu na wiek i inne okoliczności osobiste chcę zamknąć wszelkie spekulacje w opisywanych sprawach; przekazuję powyższe informacje w dobrej wierze, opisując znaną mi prawdę historyczną i nie mam zamiaru w żaden inny sposób wypowiadać się w tej sprawie" - podkreślił.
Kilka dni temu IPN ujawnił protokół przesłuchania Graczyka z 19 listopada - jako świadka w śledztwie IPN w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". Graczyk zeznał, że nie dostawał "żadnych pokwitowań" od Wałęsy, a także, że "w dokumentach, które sporządzał, L.W. (dane osobowe zanonimizowano - PAP) był przypisany pseudonim 'Bolek'".
W książce "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii" Cenckiewicz i Gontarczyk napisali, że Edward Graczyk nie żyje. Kiedy Instytut Lecha Wałęsy ujawnił, że Graczyk żyje, Cenckiewicz replikował, że informację o jego śmierci uzyskał z orzeczenia Sądu Lustracyjnego.
Sąd Apelacyjny w Warszawie - którego wydziałem był nieistniejący dziś Sąd Lustracyjny - podał z kolei, że informację, iż Graczyk nie żyje sąd dostał z UOP wraz z dokumentami, jakie Urząd miał nt. ewentualnej współpracy Wałęsy z SB.ab, pap