Do tego czasu strony mają uzgodnić, czy wraz z karą więzienia w zawieszeniu sąd ma wymierzyć oskarżonym grzywny, czy też nawiązki na rzecz pokrzywdzonych w takiej samej kwocie. Taki wniosek złożył we wtorek pełnomocnik czterech pokrzywdzonych. Ostateczna decyzja będzie należała do sądu.
Do katastrofy w rudzkiej kopalni doszło w listopadzie 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. W wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników.
Dziewięciu oskarżonym, którzy dobrowolnie poddali się karze, prokuratura zarzuciła m.in., że nie wyprowadzali załogi z zagrożonego rejonu i poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Chodzi o nieprawidłowości, które miały miejsce w okresie poprzedzającym katastrofę.
Oskarżeni podtrzymali we wtorek wnioski o poddanie się karze - od 4 miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny - od 300 do 1500 zł. Wcześniej zgodzili się na kary, zaproponowane przez prokuraturę.
Jeden z oskarżonych, sztygar zmianowy z zewnętrznej firmy "Mard" odpowiadający za to, że na jednej z poprzednich zmian nie wyprowadził załogi z zagrożonego rejonu powiedział dziennikarzom, że miał nadzieję na wydanie we wtorek wyroku - 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Jak mówił, w kopalni były naciski, by prowadzić prace likwidacyjne mimo niebezpieczeństwa. Według niego najbardziej winna jest dyrekcja kopalni, której przedstawiciele zasiadają na ławie oskarżonych w głównym procesie.
Sprawa dziewięciu oskarżonych, którzy wnieśli o wymierzenie kary bez rozprawy została wyłączona z głównego procesu, który ruszył przed gliwickim sądem w listopadzie. Tam na ławie oskarżonych zasiada 17 mężczyzn, wśród nich osoby, które kierowały zakładem.
Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób.
W pobocznych wątkach sprawy zapadły już trzy wyroki. Pod koniec marca na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę sąd w Rudzie Śląskiej skazał Ewę K. z firmy Góreks, oskarżoną o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na prace likwidacyjne 1030 metrów pod ziemią. Kobieta już w czasie śledztwa przyznała się do winy i poprosiła o wymierzenie kary bez procesu. W tym samym wątku, w osobnym procesie, odpowiadał szef Mardu Marian D. W lipcu rudzki sąd skazał go na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu i grzywnę. W marcu katowicki sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu byłego nadsztygara z "Halemby" Franciszka S. za składanie fałszywych zeznań w śledztwie. Także on wniósł o wymierzenie mu kary bez procesu. Podobnie jak Marian D., Franciszek S. usłyszał też zarzuty w głównym wątku śledztwa. Dobrowolnie poddał się karze. W lutym ma usłyszeć kolejny wyrok - rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę.
ND, PAP