W poniedziałek sąd prawomocnie oddalił zażalenie Kancelarii Prezydenta RP na decyzję Prokuratury Okręgowej w Warszawie z 2008 r. o umorzeniu tego śledztwa.
Reprezentujący prezydenta RP mec. Rafał Rogalski nazwał orzeczenie "skandalicznym i absurdalnym". Powiedział, że teraz prezydent rozważy "dalsze kroki prawne". Dodał, że może to być droga cywilnoprawna wobec Palikota lub wniosek do RPO o wystąpienie do Sądu Najwyższego o kasację postanowienia sądu.
"Uważam prezydenta Lecha Kaczyńskiego za chama. Rzeczywiście jego wypowiedzi, które przytacza +Dziennik+ dotyczące sposobu protokołowania spotkania z ministrem spraw zagranicznych są chamskie i one go kompletnie dyskredytują jako prezydenta" - mówił Palikot w lipcu 2008 r. w TVN24. Komentował tak publikację "Dziennika" ujawniającą rozmowę L. Kaczyńskiego i szefa MSZ Radosława Sikorskiego ws. tarczy antyrakietowej (prezydent pytał m.in. Sikorskiego czy zna Rona Asmusa, polityka amerykańskich demokratów, i kazał protokołować odpowiedzi).
Prokuratura wszczęła śledztwo, które w listopadzie 2008 r. umorzyła. Uznała, m.in. na podstawie opinii biegłego językoznawcy prof. Jerzego Bralczyka, że czyn Palikota "nie zawierał znamion przestępstwa" publicznego znieważenia prezydenta RP (za co prawo przewiduje do trzech lat więzienia).
Kancelaria Prezydenta RP odwołała się do sądu, domagając się nakazania prokuraturze podjęcia sprawy na nowo i powołania przez nią nowego biegłego oraz podkreślając, że słowo "cham" ma zabarwienie obraźliwe i pogardliwe.
"Jak by się czuł pan prokurator, gdybym go nazwał +chamem+?- pytał przed sądem mec. Rogalski, podkreślając, że to "pytanie retoryczne". Kwestionował ustalenia prokuratury, że intencją Palikota nie było obrażenie. "On od dwóch lat działa w takim zamiarze" - mówił adwokat. Dopytywał, jak trzeba byłoby nazwać głowę państwa, by można było mówić o przestępstwie znieważenia. Przypomniał, że kilka lat temu Andrzeja Leppera skazano za nazwanie ówczesnego prezydenta "nierobem" i "idiotą".
Za "oczywiście bezpodstawne" zażalenie uznał przed sądem prok. Dariusz Ślepokura. Podkreślał, że autor zażalenia nie widzi różnicy między zwrotem "uważam go za chama" a "on jest chamem" i podkreślał, że słowa Palikota to "jego indywidualna ocena".
Mówił, że każdy ma prawo do krytycznych ocen wobec władzy; Trybunał w Strasburgu określił, iż granice krytyki wobec osób publicznych są szersze niż wobec osób prywatnych, a "rolą sądu nie jest ingerowanie w spory polityków".
Sąd przychylił się do zdania prokuratury. W obszernym uzasadnieniu decyzji sędzia Alina Rychlińska podkreślała, że ustalenia prokuratury były prawidłowe, a zarzuty zażalenia kancelarii prezydenta - "całkowicie nietrafne". Powołała się m.in. na uznaną za słuszną opinię prof. Bralczyka, że wyrażenie "cham" nie jest już dziś samo w sobie zniewagą i jego ocena zależy od kontekstu wypowiedzi. Dodała, że zwrot "uważam kogoś za chama" nie przypisuje takich cech danej osobie, lecz stanowi odzwierciedlenie poglądów mówiącego.
Sąd podkreślił, że Palikot nie miał zamiaru znieważenia prezydenta, bo "nie był to jego samoistny atak na L. Kaczyńskiego, lecz komentarz do wydarzenia wywołującego publiczne dyskusje". Sędzia Rychlińska przywołała zeznania posła PO, że czuł się zbulwersowany tym, że głowa państwa traktuje szefa MSZ "jak obcego agenta". "Ta wypowiedź posła wpisuje się w trend krytycznych uwag wobec prezydenta za tę rozmowę" - dodała. "Należało uwzględnić ten kontekst sytuacyjny" - podkreśliła.
"Słowa Palikota to jego wkład w debatę publiczną; mieszczą się one w granicach wolności słowa" - mówiła sędzia. Wypowiedź Palikota była wysoce niefortunna, ale organa ścigania nie są powołane do podwyższania poziomu kultury przedstawicieli klasy politycznej - oświadczyła.
Dodała, że Trybunał w Strasburgu wiele razy orzekał, iż granice krytyki wobec osób publicznych są szersze niż wobec osób prywatnych i że muszą one mieć większą tolerancję na krytykę, zwłaszcza gdy wydają oświadczenia "podatne na krytykę".
Polemizując z mec. Rogalskim, sędzia oświadczyła, że można sobie wyobrazić "cały szereg określeń", które wypełniałyby znamiona przestępstwa znieważenia prezydenta RP.
"Orzeczenie jest skandaliczne i absurdalne, bo przyrównuje Polskę do takich państw, jak - przy całym szacunku - Burkina Faso i oznacza, że bezkarnie można nazywać +chamem+ nie tylko prezydenta, ale i premiera, ministrów, sędziów czy prokuratorów" - powiedział Rogalski. "Od dziś nie jest to zniewaga" - dodał. Jego zdaniem, decyzję sądu można też uznać za przejaw "degrengolady wymiaru sprawiedliwości", a na śmieszność zakrawają słowa sędzi o "wkładzie Palikota do debaty publicznej".
Mec. Rogalski jest w innym procesie głównym oponentem oskarżonego m.in. o korupcję dr. Mirosława G.ND, PAP
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!