"Korzystaliśmy z pomocy służb partnerskich - była ona dla nas bardzo cenna. Obowiązuje tu solidarność. Korzystaliśmy z pomocy i doświadczenia innych służb" - ujawnił Cichocki, nie odpowiadając na pytanie, o służby jakich państw chodzi.
Według niego posiedzenie speckomisji w całej sprawie było ważne dlatego, że to właśnie posłowie mogą wyciągnąć wnioski i opracować lepsze mechanizmy współdziałania określonych służb i instytucji, by lepiej zabezpieczyć się na przyszłość przed ryzykiem podobnych tragedii.
Cichocki pytany czy to prawda, że przedstawiciele polskich władz dotarli do talibów, zanim zginął Polak, jak donosi "Dziennik" - odparł, że nie przebiegało to tak, jak przedstawiła to gazeta. Zaapelował też do mediów o "dużą wstrzemięźliwość w uzyskiwaniu potwierdzeń, co było robione", bo zauważył, że obecnie trzeba "skorzystać z wszystkich możliwości, by odzyskać ciało Polaka".
"Od samego początku, gdy porwano naszego obywatela, mieliśmy świadomość, że działania muszą się toczyć na różnych poziomach - na miejscu, tu w Polsce, a także w mediach, bo to media są również tym miejscem, gdzie toczy się kampania - niekiedy też dezinformacja" - mówił Cichocki.
Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder - pytany kto koordynował operację uwolnienia Polaka - powtórzył, że po porwaniu powstała grupa antykryzysowa, a kierował nią zawsze wiceminister SZ - najpierw Ryszard Schnepf, który jednak potem został ambasadorem. Na końcu pracami kierował on sam. "Od strony technicznej sprawą zajmował się departament konsularny" - dodał. "Od początku nadzór polityczny nad pracą zespołu sprawował sekretarz stanu w MSZ. Łatwo można sprawdzić, kto nim jest" - powiedział.ND, PAP
Czytaj też "Rząd winny śmierci porwanego Polaka"